sobota, 16 maja 2009

Nauczyciel i komputer- wrogowie czy przyjaciele?

Wielu pedagogów -i nie dotyczy to wcale jedynie osób wcześniej urodzonych- uważa nowe media za zło konieczne, za przyczynę współczesnej demoralizacji młodych ludzi…i sama nie wiem co jeszcze. Zastanawiam się dlaczego tak jest. I tu na myśl przychodzi mi pewien przykład przywołany przeze mnie ostatnio na naszym studenckim blogu. Chodzi mi mianowicie o ruch luddystów w osiemnastowiecznej Anglii (podobno tę stronę odwiedzają sami doktoranci i wyżej, więc zakładam, że nie trzeba tłumaczyć kim byli luddyści ;)). Tak jak oni próbowali zniszczyć maszyny, w których widzieli dla siebie i swojej przyszłości zagrożenie, tak znaczna część nauczycieli próbuje „niszczyć” komputery. Oczywiście współcześnie nie dochodzi do takich aktów wandalizmu jak w wieku XVIII, a pod słowem „niszczenie” rozumiem raczej nie dopuszczanie wykorzystywania nowych mediów w edukacji. Naturalnie nowe media tak głęboko wpisały się już w nasze życie, że poza szkołą praktycznie nie ma możliwości ich eliminowania, a i z informatyką w placówkach oświatowych musimy się pogodzić. Zatem walka z komputerami (żeby nie powiedzieć z wiatrakami) dotyczy głównie sprzeciwu wobec wykorzystywania mediów w szkole (lekcje z edukacji komputerowej stanowią tu wyjątek).

Ale oprócz ogólnej formuły „nauczyciele czują się przez media zagrożeni” nadal nie odpowiedziałam sobie na pytanie dlaczego się tak dzieje. Myślę, że większość pedagogów wychowanych w duchu konserwatywnym jest przekonana o tym, iż nauczyciel powinien być autorytetem, który emituje uczniom swoją wiedzę, zatem jego rola w procesie kształcenie i wychowania jest nadrzędna. Nauczyciel ma przekazywać wiedzę i wzorce moralne (z tym już pewnie nieco trudniej ;)), jednym słowem ma być tym, którego uczniowie zaczną naśladować. Jego droga do wiedzy jest jedyną właściwą, jeżeli więc on nie umie obsługiwać komputera to i dla jego uczniów powinna być to kompetencja zbyteczna, wszak ten, który ma być nauczany nie może być mądrzejszy od tego, który uczy. Może jest też tak, że boimy się iż maszyny nas zastąpią i zamiast nauczyciela pozostanie wyłącznie komputer?

Muszę trochę dopowiedzieć, bo nie chciałabym aby ktoś czytając ten wpis odniósł wrażenie, iż uważam, że współczesna młodzież nie potrzebuje autorytetów, a zamiast relacji interpersonalnych wystarczy Internet. Oczywiście autorytetów potrzebujemy, ale pojęcie autorytetu musi ulec pewnej modyfikacji, bo w ciągu rozwoju nowych mediów rzeczywistość uległa zmianie. Lepiej żeby pedagodzy byli autorytetami, bo jeśli oni nie są, to znaczy, że trzeba szukać tak owych w gąszczu kultury masowej, a tam (i nie mam tu na myśli żadnej krytyki popkultury) różnie można trafić. Autorytetu wszak nie traci się przez przyznanie do błędu czy jakiejś niewiedzy (o ile nie jest to notoryczne), przecież już Sokrates mówił: „wiem, że nic nie wiem” i trudno traktować to zdanie wyłącznie w kategoriach ironii, a nie pewnej filozofii edukacji. Wyobraźmy sobie sytuację (zresztą wystarczy chyba sobie tylko przypomnieć) jak w XXI wieku na lekcję czy wykład wchodzi pedagog z pożółkłymi notatkami i poniszczonymi foliami napisanymi ręcznie, czy mimo jego dużego zasobu wiedzy mimowolnie już na wstępie nie odczuwamy pewnego dyskomfortu z myślą, że jednak nie jest to postać życiowa?

Nauczyciele tracą autorytet nie przez to, że być może jest im trudniej nauczyć się obsługi mediów, ale raczej przez to, że poprzez swój stosunek do nich okazują swoje nieprzystosowanie do świata i stają się dla uczniów nieżyciowi, dalecy od problemów ich współczesnej codzienności. Tymczasem wykorzystanie nowych mediów stawia przed nami szerokie możliwości zmian w relacji nauczyciel- uczeń. Interakcja może być inna! Nauczyciel nie jest już tym, który ma wiedzę na wyłączność. W starożytności tylko nauczyciele mieli książki, teraz jest inaczej, dostęp do nich ma prawie każdy. Nauczyciel nie jest już zatem tym, który musi wszystko umieć i wtłaczać wiedzę do „nieoświeconych głów”. Jego rolą jest zainteresowanie uczniów daną tematyką, jeśli rozbudzi w nich motywacje i ciekawość sami będą mogli sięgnąć po wiedzę, którą on jedynie uwierzytelni. Jeśli natomiast sam pedagog nie potrafi na przykład obsługiwać komputera, uczniowie mogą go nauczyć i wesprzeć, w ten sposób nauka staje się wspólnym działaniem, a nie nadawaniem i odbieraniem informacji. Wspólne poszukiwanie jest możliwe, a kiedy opatentują komputery z kończynami, nauczyle będą mogli podać im ręce i stać się przyjaciółmi. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz