środa, 3 czerwca 2009

super-dziecko.


Współczesny człowiek żyje w super-czasach, pracuje w super-firmie, aby tam zarobić na super-auto, którym wyczerpany wróci do super-domu. Kariera nie jest jednak najważniejsza, dlatego też ma on również dziecko, tzn. super-dziecko.
Każdy z nas pragnie dobra swojego dziecka. Aby było zdrowe, silne i przede wszystkim doskonale wykształcone. Wiemy jak ważny jest tzw. dobry start. Dlatego starannie dobieramy przedszkole, pierwszą szkołę itd. Na ogół mamy również pomysł na przyszły zawód naszej pociechy. I tak wrota sukcesu stoją przed nim/nią otworem.
Żyjemy w przekonaniu, że zaistnieć mogą jedynie wybitne jednostki. Perfekcyjna znajomość 2-3 języków obcych staje się normą. Najlepiej jeśli dodatkowo jednostka jest prymusem w wielu dziedzinach. Dlatego myśląc o przyszłości naszych dzieci, zapisujemy je na liczne zajęcia pozalekcyjne, koła zainteresowań, nawet jeśli nie dotyczą hobby dziecka. Oczekujemy samych piątek i szóstek w szkole, bycia najlepszym.
W ten sposób możemy jednak łatwo przekroczyć granice. Nieustannie podnosząc poprzeczkę dziecku, brutalnie wbijając je w szarą rzeczywistość i dorosłe życie, które jest dziś przepełnione agresją i ciągłą rywalizacją , pozbawiamy dzieci dzieciństwa. A więc najpiękniejszego okresu ich życia. Czasu beztroskiej zabawy, marzeń i dziecięcego uśmiechu. W ten sposób możemy doprowadzić do głębokich zmian w psychice i życiu dziecka, tworząc jednostkę zdominowaną materializmem.
Jako puentę chciałabym przytoczyć słowa niemieckiego satyryka i myśliciela Georga Christopha Lichtenberga – „Istnieje obecnie tylu geniuszów, że należy być zadowolonym, gdy niebo obdarzy nas dzieckiem, które nie jest genialne.”

Podsumowanie cd.

Tak jak napisała Emilia nasza praca współtworzeniu bloga dobiegła końca. Osobiście bardzo się cieszę za taką możliwość jaką nam dały te zajęcia. Przyznam szczerze, że nigdy wcześniej nie miałam możliwości( a może brakło też i trochę chęci;-)) w prowadzeniu bloga. Mam nadzieję, że dzięki naszym wpisom wiele osób mogło choć trochę dowiedzieć się czym są media w edukacji i może choć część tej wiedzy będą mogły wykorzystać kiedyś w przyszłości. Już na koniec chciałabym podziękować wszystkim dziewczynkom, bez których ten blog nie mógłby istnieć, jak również i osobom, które wiernie śledziły nasze wpisy. Pozdrawiam i do zobaczenia:-)

Podsumowanie

I tak oto nasz udzial we wspoltworzeniu bloga dobiegl konca. Zapewne zdanie na temat tego rodzaju zaliczenia zajec jest podzielone, dlatego nasza grupa postanowila zebrac wszelkiego rodzaju plusu i minusy "blogerowania" :)

Po pierwsze, naszym zdaniem ta forma przebiegu zajec jest bardzo korzystna dla studenta, ktory badz co badz musi nauczyc sie krytycznego podejscia do zycia. I tak dzieki temu, ze mialysmy mozliwosc tudziez obowiazek :) umieszczac posty na blogu nasze horyzonty myslowe nie tylko sie poszerzyly, ale takze przybraly okreslona postac.

Po drugie, forma ta uczy wspolpracy w grupie i wiazacej sie z nia odpowiedzialnosci grupowej (sytuacja z plagiatem, na pewno na dlugo pozostanie w naszej pamieci :)).

Po trzecie, w końcu posrod szeregu wykladow, na ktorych nie mamy zbyt wielu mozliwosci do wypowiedzi pojawily sie zajecia, na ktorych zarowno w formie pisemnej - na blogu jak i ustnej - podczas zajec moglysmy wyrazic nasze zdanie, poglady itp.

I tak wymieniac mozna bez liku... Minusow jest niewiele... wlasciwie jedne i wiazacy sie raczej bezposrednio z koncowa ocena pracy, która dopiero przed nami :) Uwazamy, ze ocenianie calej grupy jako calosci nie zawsze odda rzeczywisty wklad i prace poszczegolnych jej czlonkow. Jednak jako, ze egzekwowanie tego nie jest w interesie Jedynego Edukatora pozostawimy ta watpliwosc do przemyslenia zarowno wszystkim tym, ktore aktywnie dzialaly w swoich grupach, jak i tym "troszkę" mnie zapracowanym ;]

Podsumowując, jestemy zdecydowanie za kontunuacja tego rodzaju prowadzenia zajec i korzystajac z okazji zyczymy przyszlym edukatorkom owocnej,tworczej i samodzielnej pracy :)

Raporcik :)

Wypełniając nasze ostatnie zadanie podsumujemy zajęcia, na które uczęszczałysmy przez semestr, a które nazywaja się: Edukacyjne zastosowanie komputerów.
Faktycznie jednym z edukacyjnych zastosowań komputerów może być prowadzenie bloga, w którym to porusza się problemy i tematy edukacyjne. Na tej właśnie zasadzie zostały prowadzone nasze zajęcia. Z początku pomysł cotygodniowych wpisów nie był zbyt zachęcający, ale z uplywem czasu doceniłyśmy możliwość własnych wypowiedzi. Praca w grupach jest według nas bardzo dobrym pomysłem. Dzięki niej mogłyśmy lepiej się poznać oraz podzielić obowiązki między siebie. Była to tez mozliwość ćwiczenia pracy polegającej na kompromisie. A jak wspomniała juz jedna z koleżnek była to też " lepsza opcja " dla osób, które w temacie komputerowym nie czuły się najswobodniej.
Możliwość jak i pewne zobowiązanie regularnych wpisów dało nam szanse wypowiedzenia się na temat, który wydaje nam się ciekawy. Chociaż tu pojawiły się różne opinie, gdyż zakres naszych wypowiedzi został zmniejszony. Uważamy, że milo byłoby wypowiedziec się równiez na tematy ogólno pedagogiczne, a nie tylko związane z mediami. Nie ukrywamy jednak, że nasza wiedza w tym zakresie została znacznie poszerzona z czego jesteśmy zadowolone. Czytając interesujące nas wiadomości na tematy, o których chciałyśmy pisać jak i obowiązkowe wypowiedzi na forach sprawiły, że dowiedziałyśmy się rzeczy, o ktorych same pewnie byśmy się nie dowiadywały, a ktore przydadzą się w przyszłości.
Reasumując, pomimo paru kwestii spornych , jestesmy usatysfakcjonowane naszą praca na zajęciach. Mogłyśmy poznać róznorodne ciekawostki związane z mediami oraz ich funkcjonowaniem w świecie. Nasze poglądy mogły się zmieniać i kształtowac, co z pewnością zaprocentuje w przyszlości. A w niej jak wiadomo mediów nie zabraknie ;)

Z poważaniem redakcja Nowoczesnej Edukacji

Bajki i filmy edukacyjne dla dzieci ... czyli nauka na wesoło

Kilka lat temu miało miejsce wystąpienie obrońców praw dziecka, którzy wyrazili swój sprzeciw wobec nadmiaru przemocy w mediach. Mówili oni o pornografii w internecie, brutalnych grach komputerowych oraz bajkach i filmach dla dzieci, w których krew leje się strumieniami. Wraz z tym dniem zrobiło się w naszym kraju głośno o programach edukacyjnych i bajkach bez przemocy, które we właściwy sposób stymulują rozwój dziecka.


Skupmy się na programach edukacyjnych. Na dobry początek seriale, teatrzyki i bajki, które wpływają na kształtowanie się psychiki najmłodszych. Pierwsze o czym zapewne pomyślałoby większość czytelników to "Teletubisie". Kolorowe stworki, niewiele mówią, zawsze radosne, przyjazne i życzliwe względem siebie. W każdym odcinku jest poruszany inny temat i przyjemny sposób prezentowany najmłodszej widowni.
Program został wyprodukowany specjalnie na zlecenie telewizji BBC. W bardzo krótkim czasie te uśmiechnięte postacie zdobyły popularność na całym świecie. Także w Polsce mają one rzeszę fanów, a wśród nich są nie tylko dzieci ale również ich rodzice. Wielu mówi, że zazdroszczą swoim dzieciom możliwości oglądania tego typu programów. Słowa zadowolonego rodzica są dla twórców programu największą nagrodą.

Czas na nieco większych odbiorców. Ciekawi świata i wrażeń mogą przebierać w ofercie różnorakich programów opartych na schemacie quizów, łamigłówek oraz przekazujących konkretną wiedzę. Przykładowo serial animowany, który już od wielu lat cieszy się popularnością wśród widzów o przedziale wiekowym 5-9, a mowa o "Było sobie życie". Na przykładzie codziennych zdarzeń, niewielkich urazów czy chorób pokazywana jest praca ludzkiego organizmu. Twórcy programu stworzyli również serial opowiadający historię wielu narodów i kultur, wielkie odkrycia geograficzne oraz rozwój społeczeństwa: "Były sobie odkrycia".

W telewizji pojawiła się również cała gama programów dla dzieci, dzięki którym mogą się one uczyć języka angielskiego. "Magiczny świat Dory" (telewizja Nickelodeon), "Lippy and Massy" (TVP1 i TVP Polonia), a także dostępne na kasetach VHS i płytach DVD lekcje angielskiego w wykonaniu bohaterów disney'owskich bajek, czyli "Magic English".

Najtrudniej znaleźć odpowiednie programy dla młodzieży, która kpi sobie jedynie z nich, a ekranizacje lektur szkolnych (które są na coraz to wyższym poziomie) oglądają pod przymusem i z nieukrywaną niechęcią.

Moim zdaniem wprowadzenie tego typu programów było bardzo dobrym posunięciem i mam nadzieję, że będzie ich coraz więcej.

Czy mamy do czynienia ze zmierzchem książek?

Biblioteki internetowe... " biblioteka cyfrowa to technologia umożliwiająca udostępnianie w Internecie obiektów w formie elektronicznej, takie jak książki, mapy, dokumenty, zdjęcia, pocztówki, grafikę, obiekty audio-wideo, obiekty muzealne, archiwalia itp."
Biblioteki internetowe znajdują sobie coraz większą ilość zwolenników. Korzystają z nich nie tylko leniwi domatorzy, którzy niechętnie wychodzą z domu, ale też studenci lub uczniowie, którzy nie mają czasu na to, żeby wybrać się do tradycyjnej biblioteki. Jednakże nie można się tu wymawiać jedynie brakiem czasu. Często można zauważyć u ludzi czystą nieukrywaną awersję do różnego rodzaju tworów papierniczych, tym bardziej jeśli na dodatek zawierają jakieś treści wymagane przez wyżej postawione osoby. Wielokrotnie wpływ na ilość odwiedzin w bibliotece mają niepozorne panie bibliotekarki, które choć nie zawsze to jednak często raczej nie zachęcają, tylko odstręczają potencjalnych czytelników. Biblioteki internetowe mają wiele zalet, można z nich korzystać bez ograniczeń, jedynym wymogiem jest dostęp do Internetu, w większości są one bezpłatne. Zawierają większą część znaczących utworów literackich na przykład takich jak lektury. Można z nich korzystać o każdej porze dnia i nocy, nie trzeba też wychodzić z domu aby z nich skorzystać. Czy zatem przy tak ogromnym wachlarzu zalet bibliotek internetowych tradycyjne biblioteki nie są już przeżytkiem? Można by pomyśleć, że biblioteki tradycyjne są w dzisiejszych czasach mało praktyczne, a nawet powiedziałabym niekologiczne, bo przecież produkcja książek łączy się z wytwarzaniem papieru, a to z kolei ze ścinaniem lasów i tak dalej, i tak dalej… Ale… czyż nie lepiej wybrać się w czasie wolnym do zacisza osiedlanej biblioteki, aby tam w spokoju poszperać, posnuć się między regałami pełnymi niezbadanych treści? Czyż nie ciekawiej spotkać nowych znajomych, którzy z napięciem wyczekują nowej ksiązki ulubionego autora na półce? Czy nie lepiej spędzić czas, gdzieś gdzie delikatny szelest przewracanych kartek jest jak muzyka dla ucha? Na te pytania mój drogi czytelniku musisz odpowiedzieć sobie sam…

RAPORT

Nasza praca niestety dobiega końca. Jak każde zajęcia miały one swoje plusy i minusy. Z jednej strony było to kolejne uczące nas czegoś doświadczenie w naszym życiu a z drugiej swego rodzaju formą pracy. Zajęcia te wymagały od nas współpracy w grupie, umiejętności dogadania się( niestety nie zawsze to wychodziło, niektóre osoby nie chciały udzielać się zbyt często, ale cóż zrobić nikogo nie da się zmusić do czegokolwiek). Ogólnie współdziałanie i zainteresowanie niektórych członków grupy było duże. Każdy starał się coś wnieść od siebie i zaciekawić tym innych. Efektem naszego działania jest kilkanaście postów umieszczonym na portalu.
Zadania które zostały nam zlecone na pierwszy rzut oka wydawały się nie ciekawe często uznawane za nudne jednak po głębszej analizie stwierdziłyśmy, że zadania te wnoszą coś progresywnego w nasze życie. Przez te zadana rozwijaliśmy m.in nasze zdolności językowe, informatyczne, komunikacyjne, a przede wszystkim rozwinęła się nasza cierpliwość!!!!
Dzięki Portalowi Edukacyjnemu miałyśmy możliwość wypowiadania się na forum na różne tematy, po za tym często mogłyśmy sięgać do każdego rodzaju literatury zarówno popularnej jak i naukowej. Nasze zajęcia były urozmaicone. Czasami oglądałyśmy filmy a czasami pracowałyśmy przy komputerach, również zdarzały się mile niespodzianki jak wcześniejsze zwalnianie z zajęć.
Na tym kończymy nasze podsumowanie półrocznych zmagań ze " światem wirtualnym". Mimo kilku zgrzytów w grupie ( które świadczą o próbie nawiązania współpracy i porozumienia) uważamy, iż pracowało nam się całkiem przyjemnie, potrafiłyśmy złapać wspólny język, iść na kompromis (jeśli była taka potrzeba) i stwierdzamy, że każda z nas znalazła swoje miejsce w tworzeniu bloga. Proponowana ocena to:5:):):):)

Raport dotyczący zajęć edukacyjne zatosowanie komputerow

No coz to juz koniec zajec z tego przedmiotu no coz czas szybko mija no i bedziemy musieli sie pozegnac:( naszym zdaniem zajecia prowadzone w ten sposob sa ciekawa alternatywa dla tego typu zajec. Byla to mila odmiana po wspomnieniach z wczesniejszych etapow edukacji, ktore wiaza przedmiot informatyki z tzw. "luznymi lekacjami". Bylo to polaczenia praktycznych umiejetnosci pracy z okreslonymi programami, jak i elementy teoretyczne. Ciekawym dodatkiem byly rowniez filmy i mozliwosc wypowiedzenia sie w dyskusji. Forma prowadzenia zajec a wiec blog wymagala od nas sumiennosci i terminowosci oraz pomyslowosci co uwazamy za bardzo potrzebne. Dodatkowe prace pozwalaly zintegrowac grupe i popracowac wspolnie oraz potrenowac umiejetnosc wspolpracy oraz dochodzenia do kompromisu. Wyniki mozna obejrzec w postach:) Kolejnym plusem byla mozliwosc pewnego tworzenia zajec poprzez rozpoczynanie dyskusji. ale jak we wszystkim (niestety) mozna rowwniez i w tych zajeciach znalezc cos negatywnego, bo przeciez nie ma rzeczy, czy zajec idealnych:) naszym zdaniem do minusow mozna zaliczyc monotematycznosc prowadzonego bloga, pomimo tego ze temat jest obszerny i mozna go ujac z roznych perspektyw to jest to ciagle ten sam temat. A drugim minusem wedlug nas jest narzucenie tematu, z jednej strony pomoglo to w pracy, ale z drugiej ograniczalo nas w pewien sposob. ALe ogolna ocena jest pozytywna. Za caloksztal wystawiamy 4.5:):):):) oby wiecej bylo takich zajec na kotrych rowniez uczymy sie umiejetnosci praktycznych a nie tylko teorii oderwanej od codziennego zycia:):):):)

Podsumowanie/ raport :)

Nasza praca oparta na prowadzeniu bloga dobiega końca. W związku z tym chcemy ją jakoś podsumować. Mimo, iż Internet nie jest nam obcy, prowadzenie bloga było dla nas nowym doświadczeniem. Poznałyśmy pewnego rodzaju strukturę bloga, czynności i etapy niezbędne do jego prawidłowego funkcjonowania. Związany z blogiem zbiór informacji dotyczących szeroko rozumianych mediów, pozwolił nam na odkrycie wielu ciekawostek. Każda z nas zdaje sobie sprawę czym są media w potocznym tego słowa znaczeniu, jednak dzięki zajęciom i współpracy poszerzyłyśmy swoje zasoby pojęciowe :) Nawiązując do wspomnianej współpracy- również mogłyśmy się czegoś nauczyć. Zdałyśmy sobie sprawę, iż współpraca oparta na spójnym działaniu kilku osób nie jest łatwa. Wydaje nam się jednak, że odpowiedzialność grupowa powinna mieć swoje granice, gdyż jak wspomniano w jednym z wpisów- często nie mamy wpływu na aktywność i pracę innych ( oczywiście nie oznacza to, iż w naszej grupie wystąpiły problemy tego typu ) :) Dzięki powierzanym nam zadaniom, zapoznałyśmy się również z funkcjonowaniem kilku programów. Z całą pewnością możemy więc stwierdzić, iż nasza współpraca była bardzo owocna i mimo drobnych problemów, dostarczyla nam wielu korzyści.

Współczesna technologia kształcenia, szansa dla uczniów...?

Nauka czy uczenie się - te słowa od zawsze wzbudzają niechęć i zrezygnowanie uczniów. Dużo teorii, ogromne książki i mało czasu, tak pewnie wyglądają skojarzenia związane ze sprawdzianem czy klasówką dla wielu ludzi. Jednak współczesna technologia kształcenia, związana z technologią informacyjną niesie za sobą pewne zmiany, odgrywające wielką rolę w naszym życiu…

Jak napisał Maciej Sysło autor książki pt. ,,Rozwój technologii informacyjnej a edukacja - stan, kierunki, wyzwania’’:
,, (...) ekspansja technologii informacyjnej jest porównywalna z wynalezieniem pisma, a później – druku’’. Jak powszechnie wiadomo, zarówno pismo, druk, a współcześnie i komputer wspomagają edukację. Z technologią informacyjną powiązanych jest wiele ułatwień, z których czasem nie zdajemy sobie nawet sprawy: umożliwia ona kształcenie zdalne (na odległość), pozwala wybrać miejsce i czas uczenia się, umożliwia pewne zmiany treści, pozwala na samodzielne i szybkie szukanie potrzebnych informacji, podwyższa poziom celów uczenia się – uczeń szuka i zapamiętuje niezbędne mu informacje, ale również potrafi je wykorzystać w praktyce (w sytuacji problemowej). Dodatkowo wytwarza ona pewne więzi między ludźmi, niejednokrotnie uczy ich organizacji pracy tak zbiorowej jak i indywidualnej.

Tak więc widać, że współczesna technologia kształcenia się, powiązana z technologią informacyjną niesie ze sobą wiele możliwości. Pozwala na pewną ważną indywidualizację kształcenia – czyli dostosowania treści i formy uczenia się do różnic między poszczególnymi uczniami, a także jest pewnym urozmaiceniem i pomocą dla tych, dla których tradycyjna forma uczenia się nie jest już tak ,,interesująca''. Czy posiada ona same superlatywy, czy ma także wady? Oczywiście technologia ta niesie za sobą również pewne zagrożenia związane z emocjonalnym aspektem kształcenia i uspołecznieniem, lecz moim zdaniem edukacja wsparta o technologię informacyjną, jeśli tylko będzie rozpowszechniona i dostępna dla wszystkich ludzi (co stanowi często problem związany z sytuacją materialną danych społeczeństw), stanie się ogromną szansą dla człowieka, który tak pragnie nieustannych zmian w swoim życiu…

Bibliografia:
Maciej Sysło, ,,Rozwój technologii informacyjnej a edukacja - stan, kierunki, wyzwania"
Bolesław Niemierko, ,,Kształcenie szkolne. Podręcznik skutecznej dydaktyki"

poniedziałek, 1 czerwca 2009

Raport grupy pod nazwą „problemy edukacyjne” z pracy na zajęciach z edukacyjnego zastosowania komputerów w roku adademickim 2008/2009


Korzystając z możliwości (żeby nie powiedzieć z obowiązku) wypowiedzenia się na temat naszej pracy w minionym roku akademickim, metod tej pracy i systemu oceniania, chciałybyśmy podkreślić, że nasza grupa jest zasadniczo usatysfakcjonowania z odbytych w wyżej wymienionym okresie zajęć, niemniej jednak zdania na poszczególne części składowe przedmiotu są podzielone. Zacznijmy jednak od tego, co wspólne. Wszystkim nam podobała się praca zespołowa. Po pierwsze dlatego, że to dla nas dodatkowa forma integracji i współpracy; po drugie dlatego, że ćwiczy ona nie tylko zdolności informatyczne, ale też szereg innych kompetencji jak na przykład wypracowywanie kompromisów w kwestiach spornych; poza tym dla osób, które nie są „orłami” w dziedzinie mediów jest to forma mniej stresująca i można oczekiwać pomocy od innych członków grupy i tak dalej…

Co do oceniania nas grupowo pojawiło się nieco większe zróżnicowanie poglądów. Niektórym z nas to odpowiada, pojawiły się jednak także głosy, że nie zawsze mamy wpływ na „oporne jednostki” i czasem jedna osoba może zepsuć prace grupy, a wówczas nie chciałybyśmy ponosić konsekwencji nie zorganizowania takiej osoby. Faktem jest, że gdybyśmy w ogóle nie były oceniane zespołowo, to praca w grupach byłaby fikcją, jednak może pewnym wyjściem z tej sytuacji byłoby potraktowanie tej oceny jako składowej oceny końcowej. Mamy jednak nadzieję, że nasza wspaniała grupa zostanie oceniona pozytywnie.
No i jeszcze kwestia wzajemnego oceniania się. Z przykrością musimy stwierdzić, że większość z nas uważa taki zabieg za bezcelowy, a to z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że nawet gdybyśmy uważały, że któraś z grup nie stanęła na wysokości zadania i tak nie oceniłybyśmy jej negatywnie. Po drugie nie ukrywamy, że nie czytamy wszystkich swoich postów, ale tylko te, które nas interesują, więc trudno nam wiele rzeczy ocenić z racji tego, że nie czytamy swoich tekstów pod tym kontem.

Co do treści edukacyjnych zastosowań komputerów, tu również zdania są podzielone. Prowadzenie wspólnego bloga oraz dyskusje na forum zdecydowanie było dla nas inspirującym doświadczeniem i faktyczną refleksją nad możliwością wykorzystania mediów w praktyce pedagogicznej. Niektóre osoby z naszej grupy miały nadzieje nabyć na zajęciach nieco inne kompetencje informatyczne, mamy tu na myśli kurs obsługi wybranych programów.

Niniejszym uważamy księgę wniosków za zamkniętą.

czwartek, 28 maja 2009

Rywalizacja...motywująca czy antypedagogiczna?




Ostatnio spotkałam się z sytuacją, kiedy rywalizacja o oceny między uczniami popadła w zastraszającą skrajność... Przykład mojej kuzynki w wieku 11 lat: dostała wzorowe oceny w związku ze zbliżającym się końcem roku..oraz...list z pogróżkami od rówieśniczek z klasy. Nie będę przytaczać słów,jakie owy list zawierał, ale uwierzcie mi, że była to przerażająca treść. Oczywiście zastraszona dziewczynka nie pisnęła nikomu słowa przez długi czas..Przypomina mi się równiez, że kuzynka bardzo często opowiadała o napiętnowaniu jej przez koleżanki właśnie przez to ,ze dostawała lepsze oceny.. dziewczynka jest bardzo skromna, cicha, sympatyczna..nie wywyższa się z powodu tych lepszych ocen, dlatego nie mogłaby prowokowac innych swoją osobowością. I chciałabym teraz zastanowić się nad rywalizacją w szkole..czy nauczyciel nie jest w stanie pokierować jej we własciwym kierunku? Dobrze wiemy, że rywalizacja jest motywująca, popycha do pracy nad sobą itd...ale w jakim momencie jej pozytywny wpływ ulega degradacji na rzecz nienawiści i zazdrości?I czy mozna to kontrolowac? Wydaje mi się, że przede wszystkim
szkoła, jak i rodzice oceniają dziecko wg "osiągnięć szkolnych"-czyt. ocen. Kto nie spotkał się z sytuacją, kiedy to rodzic wypytuje dziecko , jak wypadło na tle klasy; czy ktoś miał lepsza ocenę?itp..To właśnie skłania dziecko do porównywania siebie do innych w złym kierunku, zamiast skupić się na samodzielnym i krytycznym rozwoju. Nie liczy sie dla dziecka, to ze dostało 5 dzęki samodzielnej pracy i wysiłkowi, ale liczy się to, ze dostało lepszą ocene od innych albo,że ktoś dostał 6! Myslę,że rywalzacja w szkole jest potrzebna,gdyz jest ona napędzająca i towarzyszy człowiekowi przez całe jego zycie. Jednak rodzice oraz szkoła powinni od początku kontrolowac rozwój rywalizacji oraz przekazywac najważniejsze wartosci i prawdy. Aby zniszczyć tzw "wyścig szczurów" gdy dziecko zaczyna rozumieć co może zyskać przez"dobrą średnią"...
Jednak istnieje problem innej natury...Co ,gdy rodzic sam wpędza dziecko w proces chorobliwej rywalizacji oraz niezdrowej zazdrości?

Wykorzystywanie ufności dzieci

Media często "kręcą" swój biznes wokół tych najmłodszych i najniewinniejszych. Każdy z nas wie jak bardzo ufne, szczere i otwarte są dzieci. Media niestety wykorzystują to doskonale. Wszystkie reklamy, bajki, programy dla dzieci są tak skonstruowane i przemyślane, żeby naszych najmłodszych "omamić". Stwarzane są specjalne nowoczesne narzędzia marketingowe. Nie wiem czym dzieci sobie zasłużyły, aby je w ten cały "biznes medialny" mieszać i wykorzystywać. 

środa, 27 maja 2009

Mass media a rozwój dziecka

Mass media określa się jako ogół elektrycznych i elektronicznych sposobów odtwarzania, zapisywania i rozpowszechniania obrazów i dźwięków, które stosuje się w komunikowaniu masowym w celu zorganizowania odbioru indywidualnego lub zbiorowego (A. Kłoskowska, Kultura masowa, Warszawa 1980).

Mass media są wszechobecne w dzisiejszym świecie, wkraczają w niemalże każdy obszar naszego życia i nie omija to również dzieci. Wręcz przeciwnie, są one najbardziej podatnymi ich odbiorcami ze względu na łatwość poddawania się różnym wpływom i nierozwiniętą umiejętność krytycznego myślenia. Większość czasu poza szkołą dzieci obecnie poświęcają na oglądanie telewizji i granie na komputerze. Co więcej, często poświęcają na "wciągającą grę" czas przeznaczony na sen i odpoczynek, co jest powodem zmęczenia i nieaktywność na lekcjach.
Spędzanie całego dnia przed komputerem lub na kanapie przed telewizorem jest powodem nie tylko coraz bardziej postępujących wad wzroku, ale także gwałtownie rosnącej nadwagi wśród dzieci. Młodzi ludzie nie mają czasu, ani ochoty się ruszać, coraz rzadziej spotykają się na podwórkach, grają w piłkę, w wyniku czego są ociężałe i mniej sprawne, nawet zwykłe zajęcia wychowania fizycznego w szkole są dużym problemem.
Kolejnym problemem jest ilość przemocy, wulgaryzmów oraz innych nieodpowiednich dla dzieci treści, jakimi przepełniony jest Internet oraz telewizja. Już małe dzieci używają wulgarnych wyrazów, których znaczenia same nie rozumieją i prawdopodobnie zasłyszały je w telewizji bądź przeczytały na jakimś forum internetowym. Wypowiedzi dzieci stają się coraz bardziej niegramatyczne, niepoprawne, a język jest bardzo ubogi.
Problem ten dotyczy również pisania. W dobie, kiedy wszystko odbywa się za pomoą komputera, dzieci nie uczą się ładnego, a przynajmniej wyraźnego pisania. Wszelkie prace, wypracowania piszą na klawiaturze komputera, a coraz to bardziej zaawansowane technicznie programy komputerowe same poprawiają ich błędy.

Kilka słów o lekcji informatyki w szkołach...

W związku z rozwojem techniki, w szczególności zaś z rozwojem komputeryzacji, nieodzowne jest dzisiaj wprowadzanie informatyki do szkół, jako przedmiotu, który okazuje się równie niezbędny dzieciom, jak inne, nauczane od lat i jako narzędzia, które naukę niezwykle ułatwia.
Wiele dzieci posiada komputery w domu i informatyka pomaga im rozszerzać wiedzę o sprzęcie, który jest w ich zasięgu. Tym zaś, które nie mają komputerów, stwarza się w ten sposób okazję do zapoznania się i oswojenia z komputerem. Lekcje informatyki są dla nich często pierwszym kontaktem z komputerem, są więc zarazem bardzo ważne dla ich przyszłego życia. Komputer towarzyszy bowiem współczesnemu człowiekowi na każdym kroku i jest wielokroć podstawowym narzędziem pracy.
Komputer jest dzisiaj, obok gazet, książek i telewizora podstawowym narzędziem do zdobywania informacji. Internet, którego błyskawiczny rozwój obserwujemy w ostatnich latach, staje się coraz poważniejszym źródłem wiadomości. Dzięki lekcjom informatyki dzieci mają więc możliwość pogłębiać swoją wiedzę na różne tematy i uczyć się nowych sposobów odkrywania świata.
Ponadto komputer daje możliwość nowego, niekonwencjonalnego podejścia do uczenia się różnych przedmiotów. Nawet nauka obcego języka za pośrednictwem komputera jest ciekawa i choć niekonwencjonalna — skuteczna. Zawiera w sobie bowiem elementy przyswajania obcojęzycznych tekstów, słuchania mowy w oryginalnym wydaniu i oglądania obrazów, które pozwalają skupić uwagę dziecka przez dłuższy czas na wykonywanym zadaniu.
Poza tym programy komputerowe zawierają różnego rodzaju gry edukacyjne, które, jak wiadomo, zawsze ciekawiły dzieci, bo pozwalały im na interakcję, czyli aktywne uczestniczenie w różnych sytuacjach. Jest to bardziej interesujące i efektywne dla dziecka niż bierne przyswajanie wiedzy.
Komputer daje też młodemu człowiekowi możliwość samokształcenia. Po skończonej lekcji uczeń może kontynuować w domu zdobywanie wiedzy i wykonywać samodzielnie ćwiczenia, które rozpoczął pod okiem nauczyciela.
Wiadomośc zostala zaczerpnięta ze strony:http://www.szczytno.com.pl

Wychowanie do... mediów.

Komputer.. internet.. telewizja.. media.. opinie na te tematy sa przeróżne. Oczywiście jak wszystko, co wpływa na życie współczesnego człowieka, wywołują kontrowersje. Jedni potwierdzają ich uzyteczność i pozytywy, inni uparcie twierdzą, ze są zbędne. Do porozumienia nie dojdziemy,to jasne. Tyle opinii co i ludzi. Sprzeczanie się na ten temat nie przyniesie efektu, bo wynalazki techniki są obecne w naszym zyciu i będą się rozwijaly. Co do jednego mozemy sie zgodzić..wpływ na nasze społeczeństwo mają i to nie mały. Zamiast zatem się sprzeczać, lepiej zwrocic uwagę na to by ten wplyw był jak najmniej negatywny.

Wychowanie to proces zamierzony. Ma on na celu wpływanie na rozwój fizyczny i umysłowy, a także moralny młodej osoby. Skoro zamierzony, to i przemyślany. Mozna więc nim pokierować w taki sposób by uzyskać oczekiwany efekt. A przynajmniej się starać. Własnie na to..na zamierzone i przemyślane wychowanie do mediów powinno kłaść się nacisk.

Największy wpływ na decyzje i sposób myślenia osoby wywieramy w dzieciństwie na dziecko. Wazne jest by pamietać o rozmowach, które mogą być formą kontrolowania. Dzięki nim dowiadujemy się o tym w jaki sposób postrzega ono media i jaki wywierają na nie wpływ. Nalezy postepować świadomie. Wiadomo, ze jesli z braku pomysłu kupimy sześciolatkowi laptopa to automatycznie stajemy się odpowiedzialni za jego możliwe pozniejsze zachowanie, a więc to, ze moze on spedzać więcej czasu przed komputerem. Dziecku nalezy poświęcać czas. Nalezy zauwazać jego potrzeby, rozwijac zainteresowania, sprawiać by czulo sie doceniane i rozumiane. Wszystko po to by media nie zjęły tak waznego dla prawidłowego rozwoju dziecka miejsca jakie zajmują rodzice.

Nie zapominajmy o najważniejszym.. podstawą wychowania jest.. własny przykład.

Dziecko w sieci?



Nadszedł czas by ujawnić również złe strony rozwoju technologicznego. Ostatnio dyskutowaliśmy o zagrożeniu płynącym z gier komputerowych, lecz nie tylko one mogą być źródłem potencjalnego zagrożenia..Wraz z rozwojem internetu i komputeryzacją tworzy się nie tylko pole do zdobywania i przekazywania cennych informacji ale również powstaje grunt na którym kiełkuje działalność przestępcza. Płatne porady pseudo fachowców, handel produktami pochodzącymi z kradzieży, pornografia dziecięca, prostytucja, handel substancjami narkotycznymi, naciągactwo, wyzysk, nazizm, komunizm, rasizm, szowinizm, feminizm, korupcja, plagiat, piractwo, hazard, przemoc psychiczna, oszustwo - to tylko kilka procederów mających miejsce w sieci. Wszyscy doskonale wiemy jaki wpływ mogą mieć treści propagandowe na nieukształtowany światopogląd dziecka. Obecnie mamy do czynienia z rozkwitem portali społecznościowych. Wiele dzieci chętnie z nich korzysta, są one powszechnie uważane za bezpieczne co nie znaczy, że tak jest w rzeczywistości. Nawet na portalach przeznaczonych specjalnie dla ludzi młodych można się spotkać ze zjawiskiem pornografii. Paradoksalnie, to ci młodzi użytkownicy zamieszczają te zdjęcia. Czy dwunastolatka zamieszczająca na młodzieżowym portalu swoje zdjęcie w stringach wie co robi? W czym szukać przyczyny takiej patologi? Szybszy rozwój psychoseksualny? Z pewnością tak bym tego nie nazwała... Młodzi ludzie zarzucani tonami informacji sami już nie wiedza jakie zachowania mieszczą się w normie. Mając często styczność z niektórymi zjawiskami uznają je za naturalne i mechanizm sam się nakręca. Bardzo trudno temu wszystkiemu przeciwdziałać bo nie mamy świadomości wszystkich zagrożeń.

W ostatnim czasie powstało wiele akcji i organizacji mających na celu nagłośnienie problemu i ochronę dzieci przed złem czającym się w internecie. Należy pamiętać że zagrożenie może wynikać nie tylko ze strony osób znajdujących się " po drugiej stronie" komputera.


Zachęcam do przejrzenia badań prowadzonych nad zagrożeniami czychającymi na dzieci w sieci:
http://www.twoja-firma.pl/wiadomosc/13558,zagrozenia-dla-dzieci-w-internecie.html

Niestety wszelkie działania podejmowane w celu ograniczenia przestępstw internetowych nie dają oczekiwanych rezultatów. Dzieci były są i będą potencjalnymi ofiarami internetowych oszustów, ale nie tylko one sami tez powinniśmy mieć się na baczności... Sami również często mamy nie większa wiedzę na ten temat niż ta uzyska ze spotów reklamowych i własnego doświadczenia. Myślę że dobrym pomysłem byłoby poruszanie tego problemu już od najmłodszych lat w placówkach oświatowych. Zajęcia te powinny być prowadzone w taki sposób aby uświadomić dzieciom zagrożenia jednocześnie nie zniechęcając ich do korzystania z internetu. Interesujacy jest również fakt że w samym internecie niewiele jest informacji ostrzegajacych nas przed jego zagrożeniami. Dlatego pomyslałam że może warto było o tym w tym miejscu o tym wspomnieć. Uważam, że to zadanie w sam raz dla edukatorek:)
Źródło ilustracji:
http://www.minimax.com.pl/imglib/prasa/DzieckoWSieci_plakat.250x284.jpg

poniedziałek, 25 maja 2009

Kursy językowe przez internet.


Wraz z rozwojem techniki wzrosło zapotrzebowanie na wykształconych ludzi, fachowców, którzy wiedzą co i jak działa, a przy tym instrukcje, czy wskazówki w obcym języku nie sprawiają im problemu.

W obecnych czasach znajomość co najmniej 2 języków (wyłączając język ojczysty) jest w zasadzie standardem. Gdy chcemy zdobyć dobrze płatną pracę inwestujemy w siebie, w swoją edukację, czyli zapisujemy się na różnego rodzaju kursy rozszerzające nasze kompetencje. Temu właśnie służą szkoły języków obcych. Ale nie wszyscy mają czas i możliwości by skoncentrować się na uczęszczaniu na tego typu lekcje.

Dlatego też od jakiegoś czasu w internecie zaczęły się pojawiać oferty nauki języków obcych on-line. Jak głosi tekst na jednej ze stron poświęconej takim kursom, dzięki takim udogodnieniom możemy teraz uczestniczyć w kursie będąc w domu, w pracy, na uczelni, czy w podróży.
Opłaty za kurs można uiszczać za pomocą przelewu, bądź transakcji internetowych. Ceny są raczej standardowe, a do wyboru mamy różne poziomy zaawansowania. Obecnie najpopularniejszym językiem jest rzecz jasna angielski, ale bardzo języki niemiecki i hiszpański również zyskały na popularności.

Osobiście zachęcam do odwiedzenia strony: http://www.berlitz.pl/. Jest naprawdę bardzo przejrzysta, łatwa w obsłudze, a sama szkoła Berlitz zasługuje na jak najlepsze rekomendacje.

Internauci sięgnijcie po wasze myszki, klawiatury i ... portfele. Czas zadbać o swoje wykształcenie i nie trzeba się ruszać z domu.

sobota, 23 maja 2009

Bezpieczny Internet


Wpis ten zainspirowany został stroną internetową http://www.sieciaki.pl/ propagującą bezpieczne i rozsądne korzystanie z zasobów Internetu przez dzieci. Jest to strona skierowana do najmłodszych użytkowników mediów, zawierająca różnorodne porady i wskazówki odnośnie poruszania się w wirtualnej rzeczywistości.
Znajdziemy tu założenia netykiety (czyli dobrego zachowania w Internecie), prezentacje dotyczące funkcjonowania Internetu oraz kursy e-learningu zawierające animacje, quizy, muzykę i gry.
To, co szczególnie zwróciło moją uwagę, to zakładka Zagrożenia w Internecie. Autorzy prezentują tam najnowsze doniesienia odnośnie możliwych niebezpieczeństw czyhających w sieci, a co ciekawe, także przykłady niebezpiecznych postaci mogących znacznie popsuć przyjemność korzystania z Internetu. Postaci te zaprezentowane są w sposób niezwykle humorystyczny, a przy tym rzetelny i czytelny. Spotykamy się z Bełkotem, Kradziejem, Kłamaczem i Śmieciuchem, możemy poznać zarys ich sylwetek, cechy charakterystyczne, a to wszystko wzbogacone jest barwnymi animacjami.
Rodzice na pewno docenią fakt istnienia katalogu stron bezpiecznych, a ich pociechy zainteresują się licznymi konkursami i grami. Uwagę przyciąga szata graficzna strony, a przede wszystkim kolory przyciągające uwagę, ale na tyle subtelne, by nie rozpraszać użytkownika.
Uważam, że opisana przeze mnie strona jest ciekawym pomysłem na wprowadzenie najmłodszych w świat wirtualnej przygody. Poprzez zabawę uczy zasad i reguł korzystania z Internetu tak, by można było czerpać z niego jak najwięcej korzyści. Zachęca do pracy z komputerem, ale jednocześnie przypomina, że nigdy nie należy bezgranicznie ufać temu, co ukaże się na monitorze.
źródło : www.sieciaki.pl

piątek, 22 maja 2009

Mobbing w szkole

Mobbing to termin oznaczający systematyczne i celowe zachowanie względem jednej lub kilku osób, naruszające ich godność osobistą jako jednostek. W dzisiejszych czasach termin ten nierozerwalnie wiąże się z przemocą i terrorem. Jeśli chodzi o typowy mobbing szkolny, to niestety spotykany jest w coraz młodszych grupach uczniów.

Wyróżniamy wiele taktyk mobbingu, jednak w szkole przeważają: taktyka upokorzenia, utrudniania pracy, poniżania, izolacji i zastraszenia. Każda z nich ma negatywny wpływ na osobę terroryzowaną i jej pojęcie własnej wartości. Tym bardziej, że jeżeli stała się ona ofiarą mobbingu, znaczy to że nie potrafi sprzeciwić się napastnikom lub, co gorsza, nie ma wsparcia w walce z nimi. Mobbing, który nie zostanie wykryty w porę, może mieć tragiczny finał. Coraz częściej słyszymy o przypadkach, które zakończyły się śmiercią ofiary.

Osoby, które zajmują się mobbingiem w szkole, często czerpią z tego procederu przyjemność lub po prostu traktują to jako coś całkiem normalnego. Agresja wobec innych staje się dla nich podstawą funkcjonowania i potwierdza ich prestiż i dominację. Brak sprzeciwu ze strony kolegów i nauczycieli czyni ich jeszcze bardziej pewnymi siebie. Czują się bezkarni i „ważni”, nie przeszkadza im nawet to, że młodsi i niekiedy również starsi uczniowie, boją się ich i omijają ich szerokim łukiem.

Mobbing pozostawia po sobie tragiczne skutki, szczególnie w psychice. Dzieci odczuwają lęk przed wypowiedziami na forum klasy, izolują się od innych, szybko się obrażają, stają się podejrzliwe i agresywne. Mimo młodego wieku popadają w stany nerwicowe i depresje i stają się łatwymi celami dla różnego rodzaju sekt i organizacji.

Kto zostaje ofiarą mobbingu? Najczęściej osoby słabe, trzymające się z boku, otyłe, niskie, ubierające się odmiennie od rówieśników, również te, które są nieśmiałe, mają niską samoocenę, rzadko się odzywają. Klasa często pomaga mobberowi, śmiejąc się i dokuczając osobie opresjonowanej. Często robią to nieświadomie, ale nie zmienia to faktu, że mają pośredni wpływ na tragiczną sytuację prześladowanego. A nauczyciel jest tylko opiekunem klasy, nie ma go przy niej w toaletach, zaułkach i szatniach. Dlatego właśnie tak ciężko jest rozpoznać i zlikwidować ten problem, bowiem mobbing jest bardzo często ukryty, a dzieci terroryzowane boją się konsekwencji ze strony agresorów i nie ujawniają swojej tragedii. Nawet jeśli nauczyciel wykryje, że w jego klasie rozwija się proceder mobbingu, jego apel do uczniów przyjmuje często odmienny skutek od zamierzonego. Jego „kazanie” trafia w próżnię i jest ignorowane. Jednak musi on przeciwdziałać terrorowi, z racji swojej pozycji w klasie jest to niejako jego obowiązek. Solidarność i współpraca z uciśnionym uczniem, a przede wszystkim bezwzględny sprzeciw wobec agresorów, mogą wiele zdziałać w walce z mobbingiem.

W dzisiejszych czasach, w dobie nowych mediów i dostępu do Internetu, mobbing wciąż jest zjawiskiem powszechnym. Komunikatory internetowe, programy do obróbki zdjęć, telefony komórkowe i wiele innych, pozwalają na szybszą i bardziej „dyskretną” komunikację i wymianę informacji. Osoby będące ofiarami mobbingu są częściej i z większą intensywnością terroryzowane. Dlatego problem ten powinien być nagłaśniany nie tylko w sytuacji, gdy ofiara terroru nie wytrzymuje presji agresorów i decyduje się na odebranie sobie życia. O mobbingu powinno się mówić już w pierwszych latach szkolnych, aby oswoić dzieci z jego znaczeniem i skutkami. Mimo różnic, które dzielą wszystkich uczniów w klasie, powinni oni zrozumieć, że współpraca i tolerancja dla inności jest najważniejszą zasadą współżycia w społeczeństwie. Dlatego warto patrzeć uważniej i interweniować zanim pojawi się problem, a nie zasłaniać się zdaniem „U nas czegoś takiego nie ma”.

Człowiek - edukacja - nowości

Definicja słowa „człowiek” jest znana każdemu, najprościej powiedzieć można człowiek rozumny - Homo sapiens. Chciałoby się powiedzieć, że od tysięcy, a nawet milionów lat człowiek jest w pewnych kwestiach niezmienny. Jednakże trudno się z tym zgodzić. Każda zmiana w rzeczywistym świecie (jak np. wynalezienie ognia, koła, powstanie domów, mebli, narzędzi itp. Itd.) wpływa znacząco na bycie, życie i postępowanie ludzi. Ludziom żyjącym TERAZ trudno wyobrazić sobie przyszłe zmiany życia, gdyż wszystko co by można by było wynaleźć już istnieje. Jednak jak wielkie wydać różnice międzypokoleniowe! Inna wiedza, inne uświadomienie, inne prawa, inne obowiązki i inne perspektywy.
W poprzednich postach słowo „edukacja” było już definiowane. Jednak krótko przypomnijmy to wiedza naukowa przekazywana językiem naukowym dla rozoruj umysłu i wiedzy człowieka. Ona (edukacja) też zmienia się w każdym wieku i pokoleniu. Niegdyś edukowani byli wybrani – najczęściej bogaci. Było to pewne wywyższenie, rzadki przywilej, a także powód do dumy. Dziś nauka, a może trwajmy się tego słowa – edukacja, jest powszechna. Każdy ma do niej dostęp, a nawet prawny obowiązek. Może właśnie przez to („obowiązek”) współczesna młodzież odpycha i ucieka przed tym obowiązkiem.
Z każdym nowym dniem powstają w naszym świecie nowe sprzęty, programy i systemy pomagające rozpowszechnianie informacji wspomagających edukacje. Jak więc wygląda nauka dziś? Bardzo różnie od nauki jaką znali nasi dziadkowie, a nawet rodzice! Kiedy mamy zdefiniować jakiekolwiek zagadnienia nie sięgamy na półkę po encyklopedie, ale włączamy komputer i korzystamy z google’i. Przy pisaniu wypracowania czerpiemy z podobnych tematycznie prac, które uda nam się znaleźć w Internecie, rzadko kiedy siadamy i samodzielnie zbieramy myśli, albo rozmawiamy z kimś, ale pozbierać np. argumenty do pracy. Ale kiedy nie jesteśmy pewni pisowni danego słowa nie otwieramy grubych pięciotomowych słowników poprawnej polszczyzny, tylko wpisujemy słowo w wyszukiwarkę i od razu wszystko staje się jasne. Czyż to nie przerażające?
Wydaje się, że nie uda nam się zatrzymać już tego nowego „typu” nauki. Technika wciąż idzie na przód, a młodzież szkolna na łatwiznę, co daje takie, a nie inne konsekwencje. Jednak czy to źle, że wszystko się zmienia? Że nauka przestaje być tak czasochłonna? Czy to nie piękne, że można znaleźć wszystkie informacje na jakże rozmaite tematy siedząc na jednym krześle, nie wychodząc z domu!? Piękne, ale jakie niesie ze sobą konsekwencje… Najpopularniejszy wytwór nowych mediów – Internet – nie jest sam w sobie przecież niczym złym! Należy jedynie dobrze, mądrze, rozważnie i z umiarem z niego korzystać.
Perspektywa zniknięcia bibliotek i przeskanowania wszystkich książek do Internetu dla wszystkich – jest smutna. Społeczeństwo nie znające zapachu i ciężaru grubych, nowych i starych dzieł. Miejmy jednak nadzieje, że takie dziwactwa się nie ziszcza, a przynajmniej nie za naszych czasów.
Podsumowując… Człowiek – zmienny, edukacja – zmienna (wraz ze wszystkimi jej procesami), nowości – nieuniknione!

czwartek, 21 maja 2009

Rodzina a media


W związku z dzisiejszą Konferencją Naukową: Psychologia w służbie rodziny odbywającą się na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu Gdańskiego odbyło się wiele ciekawych wykładów. Jeden z nich, to jest wykład prof. dr hab. Marii Braun-Gałkowskiej na temat: Rodzina wśród mediów, bardzo nawiązywał do tematów poruszanych na naszym portalu. Wcześniej zastanawiałyśmy się wpływem mediów na edukację, człowieka czy jego wychowanie Nigdy jednak nie zastanawialiśmy się nad tym jak relacje w rodzinie przekładają się na korzystanie z mediów i na odwrót. Myślę, że jest to bardzo ciekawe zjawisko.

Według badań prowadzonych przez Panią profesor w rodzinach, w których rodzice nie poświęcają dostatecznej uwagi swoim dzieciom, nie spędzają z nimi czasu to właśnie media pozostają jedynym łącznikiem spajającym rodzinę. I tak o to doczekaliśmy się czasów gdzie rodzina zamiast wspólnie kreatywnie, aktywnie spędzać czas gromadzi się przed telewizorem. Z jednej strony zjawisko to jest pozytywne, ponieważ bądź co bądź jest to czas, który rodzina spędza razem. Z drugiej strony jakość tego wspólnie spędzonego czasu pozostawia wiele do życzenia.

Media mają duży wpływ na współczesną rodzinę. Można śmiało powiedzieć, że telewizor czy komputer jest członkiem prawie każdej polskiej rodziny. Co to oznacza? Rodzina traci na ważności. To już nie mama, tata, siostra czy brat są wzorcami, autorytetami tylko bohaterowie seriali, filmów czy gier. Bohaterowie ci często reprezentują i promują odmienne wartości niż te, które wartościuje rodzina.

Jak się bronić przed negatywnym wpływem mediów? Cóż najlepiej zobrazuje to przysłowie, którym Pani profesor zakończyła swój wykład: „Jeśli Twoje dziecko mieszka nad brzegiem morza, to lepiej nauczyć je pływać niż budować na plaży mur.”

Podsumowując, ograniczenie czy też zakaz korzystania z mediów nie rozwiązuje problemu. Najlepiej jest uświadomić dzieciom, że mogą napotkać w telewizji, grach czy sieci wiele zagrażających ich prawidłowemu rozwojowi rzeczy, obrazów czy zjawisk. Dlatego też warto jest – i to głównie rola rodziców i nauczycieli nauczyć dzieci rozróżniania dobrych od złych, wartościowych od tych bezużytecznych form mediów, aby mogły bezpiecznie korzystać z udogodnień współczesnego społeczeństwa.

środa, 20 maja 2009

Komputer a zaburzenia rozwoju fizycznego dziecka

Zbyt wczesne i niekontrolowane użytkowanie komputera często niesie ze sobą wiele zagrożeń zdrowotnych, które nie zawsze są widziane natychmiast. Niektóre choroby bądź zaburzenia mogą wystąpić nawet po kilku latach. Dziecko jako organizm intensywnie rozwijający się jest na nie szczególnie podatny, dlatego tak ważna jest wiedza na ten temat.
Przy nadmiernym korzystaniu z komputera oczywiście bardzo jest narażona postawa człowieka. Tutaj najgroźniejszą chorobą jest RSI (Repetitive Strain Injury) czyli mówiąc zrozumiale jest to zespół objawów wynikający z ciągłego przeciążenia. Objawy występujące przy tym zespole to przewlekłe bóle ramion, przedramion, przegubów czy dłoni. Przyczyną tej choroby jest nieprawidłowe stanowisko pracy. Istotne jest porównanie, że już po sześciu godzinach pracy poziom aktywności lewego palca wskazującego i związanych z tym obciążeń można porównać z marszem przez 40 kilometrów. Można powiedzieć, iż jest to niewiarygodne, ale niestety to prawda. Nasz organizm nie daje rady sprostać takiej harówce i następuje usztywnienie mięśni karku, rąk i pleców. Co ciekawe na początku nie dostrzegamy żadnych objawów, ponieważ mózg skupiony jest na pracy komputera, dopiero zaczynamy reagować, kiedy ból jest nie do wytrzymania. Często wtedy jest to już za późno, bo nie możemy cofnąć zmian jakie już nastąpiły w organizmie. Innymi zaburzeniami w postawie i nie tylk, są: nadwyrężenie mięśni nadgarstka, dolegliwości kręgosłupa i pleców, wykrzywienia kręgosłupa czy usztywnienie mięśni. Te objawy są dość częste i na pewno każdy "komputerowicz" ma conajmniej jeden z nich.
Oprócz postawy narażony jest także wzrok dziecka, powodowany zbyt długim siedzeniem przed monitorem. W tym wyróżnieniu najczęstsze wadliwe reakcje organizmu to: zaburzenia widzenia, zaczerwinienie spojówek, pieczenie i kłucie oczu, widzenie podwójne lub za mgłą, zespół Sicca, który charakteryzuje się wysychaniem i zmętnieniem rogówki oka, podrażnienie błony śluzowej oka, nosa i krtani, światłowstętem, obrzękiem powiek, swędzeniem, ale to jest raczej skutek używania drukarek laserowych i ich skutków ubocznych a nie monitora. Następują także bóle i zawroty głowy, wywołane przez promieniowanie elektromagnetyczne.
Jak można wywnioskować z powyższych przykładów rozwój fizyczny dziecka jest bardzo zagrożony, gdy ono zbyt dużo czasu spędza przed komputerem, dlatego tak ważne jest kontrolowanie czasu, który dziecko spędza przed komputerem. A te przykłady zaburzeń, które wymieniłam to naprawdę tylko kilka wybranych. Istnieje ich o wiele więcej dotyczących na przykład rozwoju psychicznego, takie jak: huśtawka emocji, zaburzenia koncentracji, kłopoty z myśleniem, roztrój emocjonalny, wyobcowanie z rzeczywistego świata, zaburzenie więzi uczuciowej z najbliższymi oraz wiele innych zaburzeń osobowości. To wszystko to oczywiście przejawy uzależnienia od komputera czyli zaburzenie hierarchii wartości, gdzie na pierwszym miejscu stawiamy komputer i niemu podporządkówujemy całe pozakomputerowe życie.

wtorek, 19 maja 2009

Metoda projektów w edukacji

Metoda projektów polega na tym, że zbierają się w grupie zainteresowani wykonaniem danego projektu uczniowie i "pod kontrolą" nauczyciela realizują swój cel. "Pod kontrolą" w cudzysłowie, ponieważ nauczyciel jest tu prawie na równi z uczniami. Podczas dyskusji dotyczących wykonania projektu ma on takie sama prawa co uczniowie. Podczas realizacji zadania jest kilka takich ogólnych spotkań. Jedna grupa dzieli się na mniejsze, każda z nich jest odpowiedzialna za coś innego, np. sprawy finansowe, techniczne, organizacyjne itp. Na spotkaniach dzielą się zebranymi informacjami. Nauczyciel jako osoba pełnoletnia i przedstawiciel szkoły ma za zadanie pomóc uczniom w zrealizowaniu trudniejszych działań, np. otrzymanie pozwoleń, czy też w sprawach finansowych.
Metoda projektów uczy rzeczy potrzebnych do zrealizowania projektu. Nie zajmuje się historią i zbędnymi (teoretycznie) faktami. "Metoda projektów zbliża szkołę do rzeczywistego życia".
Po zrealizowaniu zadania uczniowie mają poczucie satysfakcji z osiągniętego celu, a samo wykonywanie go zbliża ich do szkoły, zachęca do nauki, gdyż jest ona im potrzebna w praktyce.
Z drugiej strony, metoda projektów przekazuje bardzo okrojone i ubogie informacje, nie uczy podstaw i nie mówi o tym, z czego dane rzeczy się wywodzą. Tak na przykład, uczniowie mają za zadanie sporządzić dietę dla grupy cukrzyków. Dowiadują się co mogą jeść, a czego nie, sporządzają listę produktów, układają jadłospis na określoną ilość czasu. Nikt z nich natomiast nie ma pojęcia o skutkach złej diety, jeśli już się zainteresuje pozna tylko ramy całego zdarzenia. Nie będzie wiedział jak funkcjonuje organizm diabetyka, dlaczego tak, a nie inaczej się zachowa. Wydawałoby się to nie potrzebne, ale jak można zajmować się czymś tylko po części? Aby dobrze wykonać swoje zadanie, należy poznać sprawę w całości.
Zastępując nauczanie tradycyjne metodą projektów pozbawiamy uczniów wielu mniej lub bardziej interesujących, ale niezmiernie ważnych informacji. Czy chcielibyśmy, mimo, że może wydaje się to podczas nauki zbędne, żeby nasze dzieci nie miały pojęcia na przykład o historii naszego kraju? nie mówię tu o najmniejszych wojenkach czy traktatach, ale o ważnym i nadal aktualnym wydarzeniu, jakim była II wojna światowa. Metoda projektów nie nauczy o tym wszystkich, ale tylko zainteresowanych.

Zadania edukacji w dobie nowych mediów

Kreowanie fałszywego obrazu rzeczywistości, proces globalizacji i dekulturyzacji, nieograniczony napływ informacji, upowszechnienie konsumpcyjnego stylu życia... to zjawiska, z którymi muszą się uporać współczesne dzieci i młodzież. Istotnym wsparciem może im służyć szkoła, która ma możliwość oddziaływania na kierunek rozwju dziecka. Myślę, że poza pomocą w kształtowaniu umiejętności weryfikowania informacji i krytycznego do nich stosunku powinna wskazywać im jak najlepiej korzystać z dobrodziejstw nowych mediów, gdzie i czego szukać . Ciekawą sytuację można zaobserwować na wszelkiego rodzaju forach i blogach... Widoczna jest ogromna przewaga osób komentujących w niewybredny sposób bardzo błahe i często infantylne publikacje. Co należy zrobić, by zachęcić młodych ludzi do bardziej ambitnych treści i zabierania głosu na tematy nie tak "denne" jak "Czy Doda powiększyła sobie biust?"itp..? Wydaje mi się, że pokutują tutaj metody kształcenia naszych szkół, które nie mowtywują bynajmniej do twórczego myślenia i wyrażania swoich opini. Jeśli obawiamy się macdonaldyzacji i innych procesów, które wydają nam się niezbyt korzystne zadbajmy o nasze zaplecze intelektualne już dziś ;)

sobota, 16 maja 2009

Nauczyciel i komputer- wrogowie czy przyjaciele?

Wielu pedagogów -i nie dotyczy to wcale jedynie osób wcześniej urodzonych- uważa nowe media za zło konieczne, za przyczynę współczesnej demoralizacji młodych ludzi…i sama nie wiem co jeszcze. Zastanawiam się dlaczego tak jest. I tu na myśl przychodzi mi pewien przykład przywołany przeze mnie ostatnio na naszym studenckim blogu. Chodzi mi mianowicie o ruch luddystów w osiemnastowiecznej Anglii (podobno tę stronę odwiedzają sami doktoranci i wyżej, więc zakładam, że nie trzeba tłumaczyć kim byli luddyści ;)). Tak jak oni próbowali zniszczyć maszyny, w których widzieli dla siebie i swojej przyszłości zagrożenie, tak znaczna część nauczycieli próbuje „niszczyć” komputery. Oczywiście współcześnie nie dochodzi do takich aktów wandalizmu jak w wieku XVIII, a pod słowem „niszczenie” rozumiem raczej nie dopuszczanie wykorzystywania nowych mediów w edukacji. Naturalnie nowe media tak głęboko wpisały się już w nasze życie, że poza szkołą praktycznie nie ma możliwości ich eliminowania, a i z informatyką w placówkach oświatowych musimy się pogodzić. Zatem walka z komputerami (żeby nie powiedzieć z wiatrakami) dotyczy głównie sprzeciwu wobec wykorzystywania mediów w szkole (lekcje z edukacji komputerowej stanowią tu wyjątek).

Ale oprócz ogólnej formuły „nauczyciele czują się przez media zagrożeni” nadal nie odpowiedziałam sobie na pytanie dlaczego się tak dzieje. Myślę, że większość pedagogów wychowanych w duchu konserwatywnym jest przekonana o tym, iż nauczyciel powinien być autorytetem, który emituje uczniom swoją wiedzę, zatem jego rola w procesie kształcenie i wychowania jest nadrzędna. Nauczyciel ma przekazywać wiedzę i wzorce moralne (z tym już pewnie nieco trudniej ;)), jednym słowem ma być tym, którego uczniowie zaczną naśladować. Jego droga do wiedzy jest jedyną właściwą, jeżeli więc on nie umie obsługiwać komputera to i dla jego uczniów powinna być to kompetencja zbyteczna, wszak ten, który ma być nauczany nie może być mądrzejszy od tego, który uczy. Może jest też tak, że boimy się iż maszyny nas zastąpią i zamiast nauczyciela pozostanie wyłącznie komputer?

Muszę trochę dopowiedzieć, bo nie chciałabym aby ktoś czytając ten wpis odniósł wrażenie, iż uważam, że współczesna młodzież nie potrzebuje autorytetów, a zamiast relacji interpersonalnych wystarczy Internet. Oczywiście autorytetów potrzebujemy, ale pojęcie autorytetu musi ulec pewnej modyfikacji, bo w ciągu rozwoju nowych mediów rzeczywistość uległa zmianie. Lepiej żeby pedagodzy byli autorytetami, bo jeśli oni nie są, to znaczy, że trzeba szukać tak owych w gąszczu kultury masowej, a tam (i nie mam tu na myśli żadnej krytyki popkultury) różnie można trafić. Autorytetu wszak nie traci się przez przyznanie do błędu czy jakiejś niewiedzy (o ile nie jest to notoryczne), przecież już Sokrates mówił: „wiem, że nic nie wiem” i trudno traktować to zdanie wyłącznie w kategoriach ironii, a nie pewnej filozofii edukacji. Wyobraźmy sobie sytuację (zresztą wystarczy chyba sobie tylko przypomnieć) jak w XXI wieku na lekcję czy wykład wchodzi pedagog z pożółkłymi notatkami i poniszczonymi foliami napisanymi ręcznie, czy mimo jego dużego zasobu wiedzy mimowolnie już na wstępie nie odczuwamy pewnego dyskomfortu z myślą, że jednak nie jest to postać życiowa?

Nauczyciele tracą autorytet nie przez to, że być może jest im trudniej nauczyć się obsługi mediów, ale raczej przez to, że poprzez swój stosunek do nich okazują swoje nieprzystosowanie do świata i stają się dla uczniów nieżyciowi, dalecy od problemów ich współczesnej codzienności. Tymczasem wykorzystanie nowych mediów stawia przed nami szerokie możliwości zmian w relacji nauczyciel- uczeń. Interakcja może być inna! Nauczyciel nie jest już tym, który ma wiedzę na wyłączność. W starożytności tylko nauczyciele mieli książki, teraz jest inaczej, dostęp do nich ma prawie każdy. Nauczyciel nie jest już zatem tym, który musi wszystko umieć i wtłaczać wiedzę do „nieoświeconych głów”. Jego rolą jest zainteresowanie uczniów daną tematyką, jeśli rozbudzi w nich motywacje i ciekawość sami będą mogli sięgnąć po wiedzę, którą on jedynie uwierzytelni. Jeśli natomiast sam pedagog nie potrafi na przykład obsługiwać komputera, uczniowie mogą go nauczyć i wesprzeć, w ten sposób nauka staje się wspólnym działaniem, a nie nadawaniem i odbieraniem informacji. Wspólne poszukiwanie jest możliwe, a kiedy opatentują komputery z kończynami, nauczyle będą mogli podać im ręce i stać się przyjaciółmi. :)

Problem miejsca

Okazuje się, że przedmiot edukacyjne zastosowanie komputerów jest źródłem niewyczerpanej inspiracji (kto by pomyślał ;)). I właśnie ostatnia dyskusja zmotywowała mnie do napisania tego tekstu. Sama jestem ciekawa co napiszę, bo sprecyzowanych poglądów brak. Ale już tłumaczę o co chodzi. W tytułowym problemie miejsca chodzi o to, gdzie postawić komputer. Śmieszne? Wcale nie! Jestem ciekawa jak przebiegałaby dyskusja na ten temat wśród studentów i wykładowców pedagogiki na UG. Może kiedyś zorganizujemy? W każdym razie problem nie jest tak banalny jak się może wydawać. Ogólnie istnieją dwa obozy: pierwszy uważa, że komputer bezwzględnie powinien stać w pokoju rodziców tudzież ewentualnie odłam mniej radykalny zgadza się aby był to jakiś ogólnie rekreacyjny domowy pokój; drugi mówi, że absolutnie nie można ograniczać dziecku dostępu do komputera stawiając go w innym miejscu niż jego własny pokój. Ciekawym jest, że nikt nie postulował aby przez pierwsze lata życia dziecka w ogóle nie trzymać w domu komputera- widać aż takich radykałów nie ma. Rousseau nie miałby współcześnie możliwości zaistnienia. ;) Ja nie zajmuję żadnego stanowiska, więc jest szansa, że będzie odrobinę bardziej obiektywnie.

W związku z możliwością postawienia komputera w pokoju rodziców pojawiła się kolejna problematyczna kwestia: do jakiego wieku stosować takie ograniczenie? Czyli jak zdefiniować na potrzeby tej sytuacji dziecko. Początkowo (podczas rozmowy na zajęciach) próbowaliśmy utrzymać tezę, że dziecko to człowiek do 18 roku życia, ale jak sobie pomyśleć, że szesnasto czy siedemnastolatek miałby korzystać z komputera wyłącznie pod okiem rodziców i w ich pokoju, to faktycznie staje się ona niemożliwa do utrzymania. Ucieczki z domu byłyby chyba masowe, bo raczej nie jesteśmy w stanie na zawołanie zmienić mentalności całego społeczeństwa. Zatem nie wiadomo do ilu lat utrzymywać taką separację. No to przechylmy się w stronę umieszczenia komputera w pokoju dziecka, no bo przecież nie powinno się go inwigilować. Ale przecież wówczas nie ma żadnej kontroli nad dzieckiem i nad tym jakie strony odwiedza, z kim czatuje itd. Można jednak zainstalować jakieś zapory aby dziecko nie wchodziło na strony z niepożądanymi treściami (chodzi tu pewnie głównie o strony pornograficzne). Tu pojawia się kolejny zarzut; że takie zapory to ograniczenie wolności.

Przypomina mi się małe wspomnienie z dzieciństwa. Jestem zdaje się nieco z innej bajki, bo chociaż mam dopiero (a może już) dwadzieścia lat, to komputer dostałam dopiero trzy miesiące po rozpoczęciu studiów (=pięć miesięcy temu), za to pamiętam, że miałam zawsze swój telewizor od małego i zdaje mi się, że byłabym odrobinkę szczęśliwszą osobą gdybym kilku rzeczy w nim w ciągu życia nie widziała. W końcu nowonarodzone dziecko nie wie jeszcze co jest dobre a co złe, taką wiedzę nabywamy dopiero w procesie socjalizacji. I rodzice muszą wpierw za nie decydować. I chyba pomijając antypedagogów i wyznawców bezstresowego wychowania jesteśmy przekonani o tym, że zakazy są w wychowaniu potrzebne. Chociażby zakaz wkładania rąk do kontaktu, chociaż dziecko jeszcze zupełnie tego nie rozumie to uważamy to za coś oczywistego i wkładamy do kontaktu zaślepki, nie chcemy przecież żeby przekonało się o tym dlaczego to tak istotne na własnej skórze. Pewnie więc jakieś ograniczenia są konieczne. Opiece mówimy tak, nadopiekuńczości nie.

Muszę się przyznać, że wcześniej wydawało mi się, że lepiej jeśli rzeczywiście kontakt z komputerem, Internetem i telewizorem dziecko ma znacznie ograniczony (pewnie kwestia własnych doświadczeń), ale z drugiej strony wiadomo, że to co najbardziej zakazane jest równocześnie najbardziej interesujące i nie da się uchronić dzieci ani młodzieży przed wszystkimi problemami i całym złem świata. Zresztą w wychowaniu wcale nie o to chodzi, bo w ten sposób można tylko osobę społecznie okaleczyć, gdyż separowanie powoduje iż wchodzi w życie będąc do niego nieprzygotowana.

No to gdzie w sumie wstawić ten komputer, bo bilans zysków i strat wychodzi mi pięćdziesiąt na pięćdziesiąt? Pytanie pozostawiam więc otwarte. Jak się namyślę, to może sama siebie skomentuje…

Plusy dodatnie i plusy ujemne informatyki w szkołach

Jak można się domyślić z tytułu informatyka w szkołach państwowych w Polsce (bo tylko co do takich mam doświadczenie, więc tylko o nich będę mówić) ma same plusy. Tyle, że niektóre z nich są dodatnie, a inne ujemne. :) Zasadniczo, to fajnie, że w ogóle jest, gdyż sprawia iż jeden z wycinków rzeczywistości, które interesują nas również poza tą instytucją znajduje się w programie kształcenia, co ma szanse zainteresować uczniów oraz prowadzić do integracji i pogłębienia ich wiedzy. I tak zapewne by było, gdyby nie jeden, a może nawet nie jeden, problem. Wszak zawsze jakiś być musi.

W warunkach szkolnych zastosowanie komputerów w pewien sposób się wyobcowuje. Nie używamy ich tu, podobnie jak i różnych programów czy Internetu, do szukania informacji, pisania prac na lekcje przedmiotowe itd.; a więc służą nam one zupełnie inaczej niż w codziennym, naturalnym życiu. Dochodzi zatem do swoistej schizofrenii zastosowania mediów (uczniowie podświadomie rozróżniają szkolną wiedzę i tę prawdziwą, życiową), a informatyka staje się autoteliczna. Komputery dla komputerów i wiedza o nich dla samej wiedzy, czyli właściwie po co? Ze swojej informatyki w liceum pamiętam tylko tyle, że musiałam uczyć się mnóstwo teorii, regułek i innych nudziarstw, a komputery wcale nie były częstym przedmiotem naszego użytku. Oczywiście zdałam wszystko perfekcyjnie, natomiast dziś nie pamiętam już z tych zajęć niczego, żadnych nowych doświadczeń, odkryć, żadnej wiedzy praktycznej. To, co robi się na lekcjach informatyki to albo nic tzn. uczniowie grają sobie w raczej nieedukacyjne gry lub muszą uczyć się teorii czy też pracować z programami, które znają już na pamięć. Zadania, które są im stawiane nie mają zwykle charakteru praktycznego, a tylko ćwiczeniowy. Przykład: każdy z uczniów ma stworzyć stronę internetową swojej klasy, wiadomym jest, że nie może być trzydziestu (przypuśćmy, że tylu uczniów liczy ta klasa) oficjalnych stron jednej klasy, przy czym nie jest to nawet konkurs na najlepsza stronę, gdyż oficjalna już od dawna istnieje, zatem jedyną motywacją dla wykonujących zadanie staje się groźba otrzymania oceny niedostatecznej w przypadku zignorowania polecenia. Moim zdaniem jeśli uczniowie maja już coś robić, to powinni widzieć w tym choć cień jakiegoś celu i sensu, i choć trochę powinno ich to interesować, aby mogli zaangażować się poznawczo. Można by więc przeformułować to zadanie tak, aby uczniowie wspólnie zorganizowali taką stronę lub zrobili to w grupach, po czym można byłoby wybrać najciekawszą z nich i umieścić w Internecie. Jeśli już zależałoby nam na samodzielnej pracy, to uczniowie powinni mieć możliwość zrobienia strony o takiej tematyce, która jest przedmiotem ich zainteresowania itp. To tylko jeden z wielu takich przykładów i z pewnością problem ten dotyczy nie tylko informatyki, ale większości lekcji przedmiotowych. Po prostu to, co uczniowie zobowiązani są robić jest im zadawane w taki sposób, że nie znajdują głębszego sensu w swoich własnych działaniach, a mogłoby być przecież inaczej. To jest chyba możliwe.

Kolejnym problemem jest duże zróżnicowanie uczniów w zakresie wiedzy i umiejętności informatycznych. Media są przecież tak rozpowszechnione, że z całą pewnością w każdej klasie znajduje się grupa osób, która niemal profesjonalnie zajmuje się ich obsługą, są też przecież z pewnością osoby, którym obsługa najprostszych programów sprawiać może trudności. No i przede wszystkim uważam, że nie należy zapominać o uczniach, którzy mogą dostępu do komputera i Internetu w domu nie mieć. Wydaje się, że to przypadki marginalne? Być może, ale to tym gorzej, gdyż takie osoby są już na wstępie wyautowane z informatycznego rozwoju ze względu na poczucie własnej niekompetencji w tym zakresie, może nawet poczucie niższości, a także utrudnioną realizacje zadań np. odrabianie pracy domowej. Może wydaje nam się, że takich uczniów nie ma, a może tylko z oczywistych względów się do tego nie przyznają? Pedagog powinien mieć oczy szeroko otwarte i przewidzieć również taką sytuacje, tym bardziej, że w wielu szkołach nieskrępowany dostęp do komputerów to po prostu fikcja. Popatrzmy więc jak wygląda udział uczniów w lekcji w kontekście realizowania z nimi jednego programu nauczania przedmiotu. Załóżmy, że nauczyciel chce nauczyć uczniów obsługi jakiegoś programu. Powiedzmy, że jedna trzecia klasy zna ten program doskonale, w związku z czym udział w lekcjach jest dla tej grupy stratą czasu, kolejna trzecia część klasy nie radzi sobie nawet z prostszymi programami, lekcje są dla niej wyłącznie przyczyną stresu i również dla nich są one stratą czasu. Zdaje się zatem, że tylko jedna trzecia całego zespołu (co stanowi przecież mniejszość) korzysta z zajęć. Myślę, że mniej więcej takie są skutki dostosowywania programu i wymagań do wszystkich tzn. nie są one dla nikogo albo przynajmniej dla mniejszości. Można by zniwelować ten problem dzieląc klasę na grupy pod względem umiejętności (chociaż to jest nieco ryzykowne, bo może doprowadzić sklasyfikowania uczniów do grup „lepszych” i „gorszych”) albo lepiej pod względem zainteresowań (można by zapytać uczniów jakie sami mają oczekiwania, czego chcieliby się nauczyć i wówczas stworzyć zespoły, które zajmowałyby się poszczególnymi programami czy problemami, potem wyniki można byłoby zaprezentować na forum). Zastanawiałam się czy nie byłoby zbyt dużą trudnością dla nauczyciela aby uczniowie przez większość semestru pracowali w grupach, bo może pojawić się zarzut, iż taka organizacja pracy jest nierealna, jednak wydaje mi się, że jest to tylko kwestia przełamania schematów, ponieważ zwykle nauczyciel na informatyce daje uczniom zadanie i w niewielkim stopniu ingeruje w ich pracę. Co wobec tego za różnica aby zadał zadanie grupie i podobnie jak do tej pory pełnił funkcję pomocniczą.

Podsumowując, uważam, że media powinny być wykorzystywane przy nauce innych przedmiotów, aby pomagać nam w nauce, a nie stanowić jej cel. Nauczyciele (oraz program kształcenia) powinni uwzględniać duże zróżnicowanie uczniów pod względem umiejętności informatycznych. I tak dalej i dalej… Jednym słowem rozwijajmy plusy dodatnie, a niwelujmy ujemne, bo według matematycznej zasady plus z minusem daje minus, a przecież chcemy być na plusie. :)

Sara

Komputer narzędziem kulturowym

" Narzędzia kulturowe są to wypracowane przez każde społeczeństwo i służące przekazywaniu tradycji przedmioty i umiejętności, które w tym celu muszą być przejmowane z pokolenia na pokolenie ". Takim narzędziem kulturowym stał się w bardzo krótkim czasie komputer. Fakt zajęcia przez niego centralnego miejsca w prawie wszystkich sferach życia tłumaczy zaznajamianie dzieci z jego obsługą w coraz to młodszym wieku.

Zastosowanie komputera staje się coraz bardziej powszechne. Dzięki temu dzieci stykają się z nim znacznie szybciej niż stanie się on przedmiotem ich edukacji. Wraz z rozwojem technologi komputerowej rozwijały się również pytania i wątpliwości a także teorie dotyczące jej wpływu na rozwój dziecka. Często okazuje się w praktyce, że komputer służy jako pomoc w nauce oraz źródło informacji. Okazuje się również, że komputery " działają jako wysoce skuteczny środek zespołowego uczenia się " Dzielenie komputera wśród grupy dzieci daje możliwości do skuteczniejszej nauki, większej motywacji oraz nauki współpracy w grupie i podziału ról. "Pokaźny zbiór badań, z których większość zainspirowana była poglądami Wygotskiego na temat społecznej istoty uczenia się, potwierdza, że praca grupowa z komputerem znacznie przewyższa indywidualną pracę z komputerem, a indywidualizacja uczenia się wcale nie jest koniecznym następstwem rozwoju technologii " ( Light, 1997 ; Littleton, Light, 1998 ). Wiele kwestii związanych np. z wpływem komputera na działanie poznawcze dzieci jest niewyjaśnionych.
Wiadomo jednak, że komputery mają wpływ na nabywanie określonych kompetencji poznawczych takich jak np. orientacja przestrzenna. Badanie Greenfielda donosi, że dzieci grające w gry komputerowe, w których następuje gwałtowna zmiana obrazu, w której muszą się odnaleźć i dotrzeć do celu pomaga w sytuacjach życia społecznego gdzie potrzebna jest orientacja przestrzenna. Zatem komputer promuje właśnie takie zdolności. Zaliczamy do nich interpretowanie obrazów, ich obróbka, umysłowa transformacja. Zadania te wykorzystywane są w edukacji i w sferze zawodowej na polu nauki, matematyki i inżynierii. Zwróćmy uwagę, że fakt iż dziewczynki gorzej radzą sobie z orientacją przestrzenną możemy wyjaśnić tym, że rzadziej niż chłopcy sięgają po gry komputerowe.

Możemy wywnioskować, że komputery tak jak i inne narzędzia kulturowe służą socjalizacji w bardzo rozwinięty sposób. Nie zapominajmy jednak, że rozwijając pewne umiejętności mogą zaniedbywać rozwój innych. Niestety nie jesteśmy w stanie przewidzieć tych następstw dlatego tak ważne jest zwracanie uwagi na wywierany przez nich wpływ na umiejętności poznawcze przekładające się w późniejszym czasie na zachowania społeczne.

Bibliografia: H. Rudolph Schaffer, Psychologia dziecka, PWN, Warszawa 2008

piątek, 15 maja 2009

człowiek edukacja nowe media ciag dalszy...

Nawiazujac do wypowiedzi kolezanek zgadzam sie z tym, iz lekcje informatyki w szkole szczegolnie w gimnazjum o ile w ogole sa przeprowadzane zostawiaja wiele do zyczenia. Wiem to z wlasnych doswiadczen szkole. Oto typowa lekcja informatyki: wchodzimy do sali, nauczyciel prowadzacy zajecia sprawdza obecnosc, zadaje do wykonania okreslone zadanie po czym, przestyaje sie interesowac grupa. Najbardziej obezanany z tej dziedziny kolega wykonuje zadanie dla wszystkich i reszte lecji spedzamy na ogladaniu stron WWW lub wychodzimy do domu, poniewaz to ostatnia lekcja. Nie mozemy z niej wyniesc nic, (nawet kredy bo jej nie ma w sali:)) wiec po co takie lekcje informatyki... A potem w doroslym zyciu ludzi dziwia sie dlaczego tejt tak niski pozimo znajomosci obslugi komputera i nie moznaosc znalezienia pracy. Przyczyna tkwi wlasnie w sposobie przeprowadzania zajec z informatyki. Drugim tematem o ktorym chcialam napoisac pare slow jest dostep do komputera od najwczesniejszych lat zycia. Moim zdaniem jest to zle, dyz dziecko zatraca dziecinstwo. Zamiast spedzac czas z rowiesnikami na zabawie, jezdzeniau na rowerze gra w przepelnione przemoca gry komputerowe. Znam przypadki dzieci, ktore w wieku lat 4-5 znaja obsluge komputera, a nie potrafia jezdzic na rowerze. Moze to powinno byc poddane przemysleniom rodzicow, ale tez nauczycieli, ktorzy rowniez sa odpowiedzialni za [prawidlowy rozwoj dziecka. Zastanowmy sie nad tym i my przyszli pedagogowie...

czwartek, 14 maja 2009

oddziaływanie mediów na dzieci


Brak poświęcania dzieciom czasu prowadzi zazwyczaj do tego, że uciekają one do mediów. Oglądają godzinami telewizję lub przeglądają Internet. Niestety nie wszystko, co tam jest, jest dobre dla najmłodszych. 
Wiele tamtejszych obrazów jest o podłożu seksualnym. W oglądających to dzieciach dokonuje się erotyzacja wyobraźni. Wśród najmłodszych częstym zjawiskiem jest również naśladowanie oglądanych treści. Są one później pobudzone seksualnie poprzez te wszystkie obrazy, których się (czasami mimowolnie) naoglądały. Przez takie zachowania dochodzi często później do wczesnych i niechcianych ciąż, wykorzystywania seksualnego itp. 
Osoby, które we wczesnych swoich latach oglądały wiele takich obrazów z podtekstami seksualnymi mają w późniejszym czasie wypaczoną sferę uczuć. Dtalego ważna jest kontrola czasu spędzanego przed telewizorem czy komputerem, a także, co najważniejsze, wspólne spędzanie czasu. :)

środa, 13 maja 2009

Internet

Ostatnio doświadczam ciekawego zjawiska mianowicie nie mam internetu u siebie i jestem zmuszona prosić moją młodszą siostrę (a ma 11 lat) o dostęp do jej komputera (tak jak w chwili obecnej;)). Zazwyczaj jest tak że jak mnie nie ma to i jej, a jak już jesteśmy to obie i obie coś chcemy, więc moje korzystanie ograniczone jest do minimum. Pierwsze co mnie zaskoczyło to fakt, że nie muszę codziennie sprawdzać poczty, zaglądać na ulubiony plotkarski portal i korzystać z komunikatora, a wcześniej myślałam, że nie da się obejść bez codziennego kawowo- internetowego porannego rytuału. Druga rzecz jak już mam chwilę to w sumie nie mam po co otwierać przeglądarki, chyba że edukatorki lub sprawdzić wiadomości, a wcześniej surfowało się po internecie bez celu tak naprawdę. Po trzecie zobaczyłam co moja siostra wyrabia w tych internetach! I tym właśnie chciałam się zająć.

11 latka w sieci

poszkole, nasza klasa, youtube, kurnik, bobi-bobi , wyspa gier, wklejki do nk -blog, sp46 , elearning dziecko w sieci, minimini, - lista odwiedzanych przez nią witryn internetowych.
Co czeka 11 latkę na tych stronach? Popkultura (hana montana etc.) gry edukacyjne, zręcznościowe, platformówki ale i "rzuć chomikiem", Animals In The City( Użyj myszki, aby wybrać obrazek, który pasuje do ciebie najlepiej. Po 10 pytaniach dowiesz się, którym imprezowym zwierzątkiem jesteś dzisiaj!) oraz wszech obecna nasza klasa i mania "przypnij pinezkie kiedy masz urodziny" i " jak bardzo mnie lubisz", jest i strona kanału z bajkami oraz jej podstawówki. Zaciekawił mnie adres elearning : "Kurs składa się z 8 modułów, podejmujących następujące zagadnienia: wstęp do kursu, Internet, udostępnianie danych osobowych, znajomości w Sieci, niebezpieczne treści, zasady kulturalnego korzystania z usług dostępnych w Internecie, uzależnienie od Internetu, wirusy." ( cytat z owej strony) ciesze się, że często ją odwiedza. Cieszy mnie również, że nie korzytsa z google do odrabiania prac domowych, ale portal społecznościowy poszkole nie różni się niestety (mimo zachęcającej nazwy i przyjaznej strony startowej) od epuls.pl, fotki czy innych tego typu stron. Treści serwowane przez internet dla dzieci są niepokojące(rzuć chomikiem jak najdalej) ale są też strony sprzyające rozwojowi i edukacji (elearnig). Medal zawsze ma dwie strony, ważne by pokazać dzieciom (w szkole w domu w telewizji i samaym inernecie) tą dobrą, pozytywną stronę i czasami zajrzeć gdzie i na jakie strony wchodzą. Czasem też zróby sobie przerwe i odetchnijmy od dobrodziejstw sieci, nabierzmy dystansu i odpoczijmy!

; )

poniedziałek, 11 maja 2009

Szkoła wczoraj i dziś

Rzeczownik " szkoła " pochodzi z języka greckiego, w którym oznacza wczasy, spokój, czas poświęcony nauce. I rzeczywiście w starożytności szkoła była miejscem pogłębiania własnej wiedzy, doskonalenia umysłu i ciała, wysłuchiwania poglądów filozoficznych mędrców i kształtowania własnych poglądów. Od tamtego czasu wiele zmieniło się w funkcjonowaniu szkoły, przez lata doskonalono pedagogiczne teorie, programy nauczania i dydaktyczne metody. Wiadomo, że na każdy okres w szkolnictwie wpływała sytuacja polityczna i gospodarcza danego regionu bądź państwa. I tak dochodzimy do czasów, w których żyjemy obecnie.

W dobie rozwoju technologicznego również i szkoły dopasowują się do danego modelu społeczeństwa. Szkoła dziś zyskuje miano szkoły nowoczesnej, a więc nie obcej i zamkniętej na nowoczesne technologie. Jest szkołą również bardziej otwartą na potrzeby ucznia. Zwróćmy uwagę na rozbudowane prawa jak i obowiązki ucznia, które kiedyś były nieco ograniczone. Dzięki rozwojowi psychologii jak i pedagogiki społecznej można dostrzec większy nacisk na obserwację środowiska, w którym żyje uczeń. W wypadku problemów może on liczyć na pomoc psychologów i pedagogów. Również w wypadku problemów w nauce nie jest on pozostawiony samemu sobie, może liczyć na zajęcia wyrównawcze ( w młodszych klasach) jak i konsultacje ( w klasach starszych ) . Dawniej uczniowie własne problemy " pozostawiali " raczej w domu, a do szkoły przychodzili jedynie się kształcić. Takie podejście zostało zmienione. Jak wiemy głównym zadaniem szkoły w dzisiejszych czasach oprócz przekazu wiedzy jest wychowanie. Wychowanie mające na celu kształcenie indywidualnych osobowości. Wiadomo, że nic nie jest perfekcyjne i często zdarza się, że nauczyciele o tym jakże ważnym zadaniu zapominają, jednakże zwrócenie uwagi na wychowywanie w szkole jest obecne i powszechne.

Szkoła ma za zadanie pełnić funkcję:edukacyjna, socjalizacyjną, kulturalną, rozwojową i opiekuńczo wychowawczą. Natomiast jej celami są: wszechstronny rozwój i kształtowanie ucznia, rozwój patriotyzmu, przygotowanie do życia w społeczeństwie i do pracy w zawodzie. Uważam, że tego rodzaju funkcje i cele były w przeszłości często pomijane.

W szkole obecnie panuje również nacisk na pomoc rodzicom. Szkoły podstawowe dysponują świetlicami, które wspomagają rodziców w opiece nad dziećmi podczas ich pracy bądź dbają o dzieci z rodzin wielodzietnych lub niepełnych. Do dyspozycji dzieci są również higienistki, gabinety lekarskie, psychologowie, którzy czuwają nad ich prawidłowym rozwojem fizycznym jak i psychicznym. W razie problemów, jak już zostało wspomniane, szkoły współpracują z poradniami psychologiczno-pedagogicznymi. Dzieci mogą również zjeść ciepły posiłek w stołówkach szkolnych. Nie rzadko dowiadujemy się również o akcjach społecznych prowadzonych w szkołach, takich jak darmowe posiłki dla dzieci z rodzin najuboższych bądź zbiórki pieniędzy i darów dla dzieci chorych bądź w trudnej sytuacji materialnej. Jak da się zauważyć prawa dziecka jak i zwrócenie uwagi na jego prawidłowy rozwój i wychowanie oraz pomoc mu w trudnych przypadkach znacznie się rozwinęła i rozprzestrzeniła na przestrzeni lat.

Jeszcze jedną rzeczą, która znacznie się polepszyła i wprowadziła wiele udogodnień jest rozwój techniczny szkół. Dzięki pomocom naukowym uczniowie mogą mieć większy wkład w prowadzenie lekcji. Komputery jak i internet dostępny w szkołach umożliwia poszerzanie wiedzy, wynajdywanie ciekawostek na interesujące tematy. Umożliwia uczniom przygotowywanie prezentacji oraz referatów, które dzięki ciekawszej formie przyciągają uwagę. Również jest to korzystne rozwiązanie dla nauczycieli, bo zamiast wykładu, który nie zawsze bywa interesujący, można obejrzeć film bądź zdjęcia ze slajdów. Dzięki takim formom uczniowie łatwiej mogą przyswoić wiedzę.

Jak widać szkoła jak i każdy aspekt życia społecznego rozwija się i zmienia. Wprowadzane są do szkół nowoczesne sprzęty, nauczyciele przechodzą różnorodne szkolenia, bywają na konferencjach pedagogicznych. Porównując szkołę dawniej i obecnie dostrzeżemy wiele pozytywnych zmian. Wiadomo, że pojawiają się i te złe, jak we wszystkim co zmienne. Należy zawsze pamiętać, że zmiany dokonywane w oświacie i placówkach oświatowych mają za zadanie służyć dobru uczniów i osób tam przebywających.

niedziela, 10 maja 2009

...Edukacja alternatywna...

We współczesnej edukacji możemy znaleźć wiele luk i błędów, dlatego coraz większą popularnością cieszą się koncepcje alternatywne. Edukacja alternatywna to taka, która stoi w opozycji do zwyczajnej edukacji i często wprowadza nowe, innowacyjne rozwiązania problemów, z którymi obecna edukacja zupełnie sobie nie radzi. Jak zauważa L. Klessa, „edukacja alternatywna jest sprzeciwem wobec narzuconych wartości, jedynie słusznych rozwiązań, a także wobec szkolnych lęków i nudy, dzisiejszej roli nauczyciela i metodyki. Szkoła alternatywna to szkoła otwarta na to, co ją otacza, co postępowe i twórcze, co pobudza uczniów do samodzielnej aktywności poznawczej, co kształtuje i rozwija ich zainteresowania, zaspokaja różnorakie potrzeby, uczy samodzielności i wdraża do samokształcenia. W odróżnieniu od tradycyjnej rozwija ona wyobraźnię i intuicję, twórcze myślenie i przedsiębiorczość, uczy umiejętności organizacji pracy, podejmowania ryzykownych decyzji i poznawania zasad sprawnego działania. Jest to możliwe dzięki zajmowaniu się w tej szkole problemami nie oderwanymi od realnego życia.” Szczególnie to ostatnie zdanie jest niezwykle ważne w popularyzowaniu edukacji alternatywnej, ponieważ w dobie dzisiejszego kształcenia wielką wagą przywiązuje się do rzeczy, z punktu widzenia praktyki mało istotnych. Zawiłe teorie fizyczne i chemiczne tłumaczone są za pomocą wzorów i wykresów, a ich zastosowanie sprowadza się do szeregu myślników napisanych w zeszycie. Praktyczne podejście do wiedzy i nauczania jest nie tylko ciekawsze, ale przede wszystkim łatwiejsze do zapamiętania i odtworzenia. Tragedią jest to, że wielu ministrów i specjalistów od edukacji wciąż tego nie zauważa.

Ideą, która łączy wszystkie teorie alternatywne, jest traktowanie szkoły jako miejsca służącego do życia i rozwoju. L. Klessa słusznie zauważa, że w dzisiejszych czasach dzieci i młodzież mają o wiele więcej problemów z życiem niż z nauką. Przytacza również trafną myśl H. von Hentiga, która idealnie oddaje paradoks dzisiejszej edukacji - "Większość umiejętności potrzebnych później w życiu i wiedzę można nabyć w pracy, trudniej natomiast jest nabyć odpowiednią postawę wobec życia".
Współczesne szkoły alternatywne stawiają nacisk na rozwój nie tylko umysłowy, ale również psychiczny i emocjonalny. Ich główne założenia to: nauczanie tolerancji we wszystkich jej aspektach, przygotowanie do życia we wspólnocie i radzenia sobie z trudami podejmowania decyzji, lansowanie szkoły jako „pomostu” pomiędzy rodziną a systemem społecznym, rezygnacja z zakazów i tworzenie człowieka poprzez dawanie mu możliwości wszechstronnego rozwoju.

Przykładem alternatywnej szkoły w Polsce jest Wrocławska Szkoła Przyszłości, kierująca się innowacyjną metodyką nauczania. Jak zaznacza się na stronie internetowej placówki, „Wrocławska Szkoła Przyszłości to droga odkrywania przez dzieci ekologicznego porządku życia. Odkrywania poprzez bogactwo i różnorodność doświadczeń, które potem będą zmieniać w wizje lepszego świata. Wrocławska Szkoła Przyszłości kieruje się następującymi zasadami: maksymalizowania szans rozwoju osobowości każdego dziecka, wspomagania kreowania jego indywidualności i samodzielności, respektowania ekologicznego porządku życia w związkach człowieka ze światem, wspomagania rozwoju świadomości demokratycznej oraz promowania edukacyjnych spotkań i dialogu z innymi, uczenia krytycyzmu, tolerancji i szacunku dla odmienności ludzi i racji, rozumienia rzeczywistości w sposób uważny i otwarty, przygotowywania do wymagań przyszłości, także w jednoczącej się Europie.”

Te hasła, stosowane przez wiele alternatywnych szkół, trafiają na podatny grunt szczególnie u młodych rodziców, chcących zapewnić swoim dzieciom idealną edukację. Korzystają oni ze swoich własnych szkolnych doświadczeń i widzą ich mankamenty i zagrożenia. Ciekawe zajęcia i szczególne traktowanie każdego dziecka z osobna sprawiają, że popyt na taki model nauczania ciągle wzrasta.

Czy alternatywne nauczanie, którego liczba zwolenników wciąż rośnie, wyprze tradycyjny model edukacji? Na to pytanie odpowiedź poznamy być może już za kilka, kilkanaście lat…



Źródła:

- L. Klessa - „Edukacja alternatywna”, ‘Edukacja i Dialog’, nr 6/1996,
- A. Nalaskowski – „Obsesje alternatyw?”, ‘Teraźniejszość. Człowiek. Edukacja’, nr 4/2001 ,
- B. Śliwerski – „Edukacja alternatywna - dylematy teorii i praktyki”, Kraków 1992,
- http://www.wsp.wroc.pl,
- obrazek: http://www.forumakad.pl/archiwum/2007/07-08/images/S_UZ_fest.JPG

środa, 6 maja 2009

Ciag dalszy naszych rozwazan..lekcje informatyki...

Ech...czlowiek,edukacja,nowe media...tym razem chcialabym podjac temat lekcji informatyki w szkolach, a szczegolnie w podstawowkach i gimnazjach.Jest to temat bardzo wazny, gdyz kazdy z nas wie, ze w dzisiejszych czasach umiejetnosc poslugiwania sie nowymi madiami, a zwlaszcza komputerem, jest praktycznie niezbedna w zyciu czlowieka.Jako uczniowie potrzebujemy komputera i Internetu, aby sprawdzac rozne informacje, czy wykonywac zadania domowe.Jako osoby starsze z wyzszym wyksztalceniem potrzebujemy go glownie do pracy.Jest on nieodlaczna czescia naszego zycia stad tak wazna jest edukacja w tej sferze.Lekcje informatyki w niektorych szkolach sa przeprowadzane prawidlowo, bo dzieci ucza sie obslugi komputera od podstaw i z czasem przechodza do bardziej skomplikowanych czynnosci, takich jak na przyklad praca w roznych programach, czy tworzenie stron internetowych.Umiejetnosc ta z pewnoscia przydaje im sie w pozniejszej pracy i nie czuja sie zagubieni w labiryncie technicznych zagadek i krainie tysiaca opcji i guzikow.Niestety nie we wszystkich szkolach lekcje te sa prowadzone wlasciwie.Jest to fakt smutny, lecz prawdziwy, gdyz trzeba zaznaczyc w tym miejscu, iz nie wszyscy nauczyciele zdaja sobie sprawe z przydatnosci przedmiotu, ktorego nauczaja.Podczas lekcji,szczegolnie w gimnazjach,wychodza z klasy zostawiajac mlodziez sama sobie i dajac im wolna reke. I nawet jesli wychodzac z klasy zadaja uczniom cwiczenie do wykonania to bardzo czasto zdarza sie, ze nie jest ono wykonywane wlasciwie lub nie jest wykonywane w ogole, poniewaz dzieci najczesciej albo nie wiedza jak je wykonac albo po prostu nie czuja nad soba kontroli nauczyciela , co oznacza ze moga robic co chca. A przeciez takie umiejetnosci jak praca w roznych programach,czy wiedza jak odszukac potrzebne informacje, czy stworzyc cos wlasnego w Internecie sa niezmiernie przydatne.Dlatego uwazam, ze stanowczo powinno sie klasc wiekszy nacisk na edukacje w zakresie umiejetnosci poslugiwania sie wynalazkiem jakim jest komputer, gdyz dzieki tej umiejetnosci kazdy z nas moze znalezc lepsza prace,porozumiec sie szybko i latwo z bliskimi oraz co najwazniejsze po prostu ulatwic sobie zycie:)

Media a lenistwo

Media w edukacji to duże udogodnienie, a czasem i nawet w pewnym stopniu wyręczenie rodziców i pedagogów od części obowiązków związanych z nauczaniem. Warto się jednak zastanowić, czy częste posługiwanie się mediami, a przede wszystkim internetem nie uczy najmłodszych lenistwa i nie przyzwyczaja do sytuacji, w której wszystkie informacje są podane ot tak, "na tacy".
Nie potrzeba wiele wysiłku, by za pomocą wyszukiwarki odnaleźć żądane przez nas hasło. Zostajemy wręcz zasypani najróżniejszymi wariantami odpowiedzi, ale dodatkowo trzeba zauważyć, że informacje pojawiające się na monitorach komputerów nie zawsze są wiarygodne.Nie mamy żadnej kontroli nad tym, co jest umieszczane na stronach internetowych, a tym samym nie zawsze jesteśmy w stanie zweryfikować prawdziwość otrzymanej informacji.
Wydaje mi się, że należy pokazać dzieciom, iż media to jedno z wielu źródeł dostarczania informacji, ale nie jedyne.
Zaangażowanie w zdobywanie wiedzy jest bardzo istotne w rozwoju każdego dziecka, uczy, że nie wszystko przychodzi bez trudu, że wysiłek jest niezbędnym elementem przybliżającym nas do wyznaczonego celu.

Gry edukacyjne w internecie

Wiele wypowiedzi odnośnie internetu, gier, telewizji oraz ich znaczeniu dla rozwoju dzieci jest negatywnych. Tym razem postanowiłam skupić się na ich pozytywnym oddziaływaniu i odnaleźć kilka stron o edukacyjnym przekazie.

Jedną ze stron, która niewątpliwie kształci najmłodszych zarówno emocjonalnie, poznawczo i społecznie to www.ciufcia.pl. To pierwszy w Polsce, innowacyjny serwis edukacyjny przeznaczony dla rodziców i dzieci w wieku od 2 do 6 lat. Jego celem jest edukacja i pomoc przedszkolakom w zrozumieniu otaczającego je świata. Zadania zawarte na stronie dopasowane są do umiejętności dzieci w wieku przedszkolnym i opracowane przez specjalistów w oparciu o współczesne teorie psychologiczne. Korzystając z tej strony dzieci mogą nauczyć się wielu praktycznych umiejętności, np. szczotkowania zębów czy dodawania. Mogą również nauczyć się podstawowych słów w języku angielskim.

Kolejną, wartą uwagi stroną dla dzieci i ich rodziców jest www.zyraffa.pl. Można na niej znaleźć krzyżówki tekstowe, multimedialne, z rebusami i dźwiękami. Ponadto strona oferuje gry wspierające naukę ortografii, matematyki czy angielskiego. Dzieci mogą brać również udział w quizach i rozwijać się artystycznie, tworząc prace w specjalnym edytorze.

Jak widać media nie niosą ze sobą jedynie złych wzorców dla dzieci. Nie wykluczam tego, że większoćś bajek czy gier przesycona jest agresją i brutalnością i że zbyt długie spędzanie czasu przed komputerem czy telewizorem, żle wpływa na rozwój dzieci, lecz staram się pokazać, że przy odrobinie wisiłku i zainteresowania ze strony rodiców, można odnaleźć pozytywne strony. Ważne jest również, by rodzice spędzali czas razem ze swoimi pociechami i pokazywali im inne, ciekawsze i zdrowsze sposoby spędzania wolnego czasu.

Laptop dla każdego ucznia?

Premier Donald Tusk w swoim programie wyborczym zapowiedział realizację planu "Komputer dla ucznia", który zakładał dostarczenie laptopów uczniom pierwszych klas gimnazjum od września 2009. Program ten ma ruszyć początkowo w systemie pilotażowym, to znaczy komputery osobiste mają trafić do kilkudziesięciu gimnazjów na wsi i w mieście. Szkoły te mają zostać wybrane przez MEN. Z początkiem roku szkolnego 2010/2011 każdy gimnazjalista ma posiadać spersonalizowanego laptopa z dostępem do Internetu. Perspektywa ta rysuje się bardzo kolorowo, ale zastanówmy się czy sam pomysł aby na pewno zamiast pomóc uczniom im nie zaszkodzi?
Poprzez zastąpienie zwykłych, papierowych zeszytów komputerami osobistymi możemy zatracić w młodych ludziach umiejętność pisania. Już teraz można zaobserwować, że uczniowie piszą coraz to mniej starannie. Jeśli nie będą zmuszeni do pisania ręcznego, to kiedy będą w ogóle używać długopisów jak nie w szkole skoro obecnie nawet listę zakupów wpisuje się w telefonie komórkowym? Nie możemy zupełnie zatracić korzeni polskiej edukacji, która wywodzi się od szlifowania umiejętności pisania ręcznego. Po drugie gimnazjum to taki wiek, kiedy młodzi ludzie są zaabsorbowani nowinkami technicznymi i obecność laptopa na lekcji może ich zupełnie dekoncentrować. Nauczyciel nie będzie w stanie kontrolować każdego dziecka i nie będzie mógł stwierdzić czy podczas rozważania bardzo ważnego tematu lekcji dany uczeń nie siedzi sobie na Gadu-Gadu czy Naszej Klasie. Uczniowie, których ma objąć ten plan są w zdecydowanie za młodym wieku. Wprowadzenie tego pomysłu w liceum jest trochę rozsądniejsze, ale przecież maturę i tak będzie trzeba napisać ręcznie, a staranność pisma ma w tym wypadku ogromne znaczenie. Chociaż kto wie czy postęp techniczny nie sprawi, że nawet egzaminy będą zdawane w formie elektronicznej... Argumentem przemawiającym przeciwko wprowadzeniu laptopów w gimnazjum jest też ogromna cena tego przedsięwzięcia. Otóż rząd będzie musiał przeznaczyć rocznie na realizację tego planu 500 mln zł. Należy pomyśleć czy w obecnej sytuacji naszego kraju nie lepiej te pieniądze przeznaczyć na inne cele, ale to już osobna kwestia.
Podsumowując, nie jestem przeciwniczką postępu technicznego, ale uważam, że nie można pozwolić na to, żeby komputery osobiste całkowicie wyparły ze szkół zeszyty i książki, bo możemy w ten sposób wyrządzić uczniom więcej szkody niż pożytku.

wtorek, 5 maja 2009

Jeśli czegoś nie ma w googlach...



...to znaczy, że nie istnieje. Słyszałyście o takim poglądzie? Jak to się odnosi do edukacji?
A odnosi się, i to znacznie... Wejdźmy może w rolę ucznia szóstej klasy odrabiającego pracę domową. W googlach podobno znajdzie wszystko. Więc sprawdza sobie błędy ortograficzne. I tu mamy pierwszą pułapkę! Czasem prosząc wyszukiwarkę o pomoc w sprawdzeniu pisanego słowa można popełnić sporo błędów. Ponadto, chce poszukać wiarygodnej informacji o wynalazcach i ich wynalazkach. I może się zagubić w różnych wersjach. Czy Internet powinien być źródłem wiedzy dla dzieci, które często nie są jeszcze na tyle krytyczne, żeby ocenić co jest prawdą a co nie? Trudno sprawdzić kto korzysta ze strony internetowej, ale też nie zawsze można stwierdzić, że autor tekstu "naukowego" jest faktycznie naukowcem. Znane są nam strony takie jak ściąga.pl... Nie zawsze jest to dobre miejsce do zaczerpnięcia informacji. No i w czasie odrabiania pracy domowej może jednocześnie porozmawiać na gadu, posłuchać muzyki i pograć w sapera.
Chyba nie jest to najlepsza opcja dla ucznia podstawówki... Chyba. Bo gdy dziecko jest pod kontrolą rodziców wszystko się zmienia. A przynajmniej powinno. Bo uważam, że kontrola rodziców jest niezbędna. Internet może wyrządzić wiele szkód: błędy w pracy domowej są najmniejszymi z nich. Nieodpowiednie treści: przemoc, pornografia - dostępne w każdym momencie, jako sposób na nudę lub odskocznie od pisania referatu. Wszystko jest w zasięgu ręki, bo nikt, poza rodzicami, nie ma szansy czuwać nad dzieckiem korzystającym z Internetu.
Być może to, co teraz napiszę, przychodzi z wiekiem, ale najlepszym źródłem wiarygodnej wiedzy są książki. Znalezienie potrzebnych treści jest na pewno dłuższe, ale informacje są sprawdzone. No i warto czasem potrzymać w rękach wielkie tomisko Encyklopedii, zamiast wpisywać hasło w Wiki.
Miesięczna opłata za Internet - 60zł. Nowa książka z biblioteki - 40 zł. Niezbędna książka znaleziona w czwartej z kolei przeszukiwanej bibliotece - bezcenna.

Bajki ciąg dalszy... ;)

Mam styczność z małymi dziećmi i wiem, że tak jak my kiedys tak one teraz maja swoich ulubiencow w bajkach. Rowniez zasiadaja przed telewizorem i czekaja na bohaterow. Sadze, ze media podaja dzieciom tyle bajek do wyboru tylko dlatego, ze zdaja sobie sprawe z tego, iz osobowosc ludzi (rowniez dzieci) jest rozna, maja odmienne upodobania, charaktery, co innego lubia, co innego im sie podoba... chca sprostac wymaganiom swoich malych odbiorcow.
Oczywiscie nie zgadzam sie z tym aby w bajkach byla promowana agresja na taka skale jak obecnie, ale sadze, ze od tego sa rodzice by nakierowac dziecko na bajki dla niego dozwolone, na takie bez przemocy, bo takie rowniez istnieja. Za przyklad moge podac bajke SHREK, ktora zawladnela sercami nie tylko dzieci, ale co dziwniejsze rowniez sercami doroslych. Nie bylo tam wcale duzo przemocy ani agresji. Coraz wiecej producentow idzie w slady producentow shreka i produkuja podobne bajki, np. o niedzwiadkach, czy pszczolach. Sa swiadomi tego, ze daje to zyski a o to im przede wszystkim chodzi, przy okazji zadowalajac rowniez odbiorce.
Oczywiscie sa takze bajki, ktore nasaczone sa agresja i tutaj apeluje do rodzicow dzieci by zwracali wieksza uwage na to co ogladaja ich pociechy, wiadomo, ze dzieci sa wzrokowcami i czesto w realnym zyciu, np w przedszkolu, w domu, odgrywaja scenki z bajek: bijac sie, wyzywajac, strzelajac do siebie, itp. MY jako osoby strasze powinnismy wytlumaczyc dzieciom, ze jest to tylko fikcja, ktorej nie nalezy nasladywac i zainteresowac dzieci inna zabawa, rzecza.
Podsumowujac, stwierdzam, ze wiele zalezy od nas doroslych. Tak jak kolezanka wczesniej wspomniala dzieci sa podatne na rzeczy z zewnatrz, a my jestesmy od tego aby pomoc im odroznic dobro od zla nie tylko w sprawach bajek czy mediow, ale rowniez w sprawie zycia...
pozdrawiam :)